Dzieci miały spotkać się z krokodylkiem, a pojawił się Morawiecki. Rodzice oburzeni niespodziewaną wizytą premiera w szkole
Mateusz Morawiecki odwiedził szkołę w Bezrzeczu. Okazuje się jednak, że rodzice… nie wiedzieli o tej „niespodziance”. Wcześniej poinformowano ich o organizacji „spotkania dotyczącego bezpieczeństwa”.
Morawiecki w szkole
– Nasze dzieci zostały w bezczelny sposób wykorzystane w taniej propagandzie politycznej i to pod płaszczykiem zajęć o bezpieczeństwie ruchu drogowego z niejakim krokodylem Tirkiem. Tyle że w pakiecie z krokodylem dzieci dostały nieproszonego pana premiera, o czym wszyscy dowiedzieli się post factum – mówi matka ucznia ze szkoły w podszczecińskim Bezrzeczu. W czwartek w placówce pojawił się Mateusz Morawiecki, o czym rodzice nie wiedzieli.
Morawiecki pojechał do województwa zachodniopomorskiego, gdzie odwiedził kilka miejscowości i wychwalał działania rządu. W Brojcach tematem była budowa nowego komisariatu, w Policach premier symbolicznie uruchamiał produkcję w nowej fabryce polipropylenu należącej do Grupy Azoty. Do tego doszła wizyta w szkole podstawowej w Bezrzeczu.
Problem w tym, że rodzice i dzieci spodziewali się, że atrakcją czwartkowego spotkania będzie krokodyl Tirek, maskotka wykreowana na potrzeby kampanii edukacyjnej prowadzonej przez Inspekcję Transportu Drogowego. Tymczasem „edukacyjną pogadankę” przeprowadził Mateusz Morawiecki. W materiałach udostępnionych przez Kancelarię Premiera widzimy, jak premier przybija dzieciom piątki i robi sobie z nimi selfiaczki. Słodkie obrazki, akurat pod kampanię wyborczą i materiały w TVP.
🛣️🚦 Dbamy o bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego 🚘
✅ Zmiany, które wdrożyliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, przynoszą widoczne rezultaty ➡️ w 2022 r. po raz pierwszy w historii liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych w Polsce spadła poniżej 1900.
🇵🇱💪… pic.twitter.com/lgA7OXeINN
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) June 22, 2023
Dzieci przeszukiwane
Rodzicom takie wykorzystywanie dzieci w celach politycznych się nie podoba.
– Dzieciaki zostały w prymitywny sposób wykorzystane w kampanii politycznej, bo taka przecież pędzi przez Polskę jak ekspres, bez naszej wiedzy, zgody i bez poszanowania naszych praw jako rodziców. Nikt nas nie pytał, czy mamy ochotę na to, by nasze dzieci uczestniczyły w takim cyrku – mówi jedna z matek w rozmowie z Onetem. W relacjach wskazują, że dzieci miały być… sprawdzane przez policję.
– Nikt na teren szkoły przez bramkę wejść nie może, trzeba przez bramę dla aut wejść, a tam trzy stoliki i ochrona. Każdemu zaglądają do plecaka, torebki i co bulwersujące, zaglądają dzieciom które same wchodzą na teren szkoły do plecaków! Szukają czego? Piórnika z nożyczkami? – pisze jedna z matek na Facebooku. Według informacji Onetu sama szkoła dowiedziała się o wizycie premiera kilka godzin przed jego przyjazdem. Sprawą zainteresował się poseł Arkadiusz Marchewka. Wystosował do Morawieckiego pismo, w którym pyta m.in. o przeszukiwanie uczniów.
Źródło: Onet