Duda i Mastalerek zrobią wszystko, by to ON była kandydatem PiS w wyborach prezydenckich. O kogo chodzi?
Prezydent Andrzej Duda i Marcin Mastalerek mają już obstawionego konia w wyścigu o nominację Nowogrodzkiej w wyborach prezydenckich.
Jarosław Kaczyński wymarzył sobie, że Tobiasz Bocheński będzie takim Andrzejem Dudą sprzed 9 lat. Nieznany szerzej polityk pokonał w wyborach prezydenckich Bronisława Komorowskiego, chociaż jego notowania na początku oscylowały na poziomie 12 proc. Premier Donald Tusk na sobotniej konwencji ostrzegał, że PiS traktuje Warszawę jak poligon przez przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi. Tymczasem Andrzej Duda i Marcin Mastalerek grają na kogoś innego w obozie Zjednoczonej Prawicy.
Mateusz Morawiecki
W ostatnim czasie można zauważyć dużą aktywność Marcina Mastelerka na kierunku deprecjonującym Tobiasza Bocheńskiego, co pośrednio uderza w Jarosława Kaczyńskiego.
–Myślę, że nie będzie rywalizował z Rafałem Trzaskowskim, tylko raczej z kandydatami Lewicy i Polski 2050. Jest nierozpoznawalny, to pierwsze dla niego wybory. To niezwykle ryzykowne posunięcie. Zobaczymy, czy opłaci się to prezesowi Kaczyńskiemu. To pokerowa zagrywka i prezes PiS ryzykuje naprawdę dużo – mówił w Radiu Zet.
Podcast „Stan Wyjątkowy” wyjaśnia, co jest na rzeczy, bo szef Gabinetu Prezydenta RP mówił także o wyborach prezydenckich, przypominając sytuację z Małgorzatą Kidawą-Błońską.
Marcin Mastalerek uważa, że PiS wystawi w wyborach prezydenckich Beatę Szydło lub Mateusza Morawieckiego, ale jak zwracają uwagę dziennikarze „Stanu Wyjątkowego”, tak naprawdę chodzi mu o Mateusza Morawieckiego.
Ani Andrzej Duda, ani Marcin Mastelerek już nie wierzą w potencjał polityczny Beaty Szydło z którą bardzo dobrze się rozumieli w 2015 r. Do tego z Pałacu Prezydenckiego płyną sygnały, że bez poparcia Andrzeja Dudy, kandydat PiS w wyborach prezydenckich będzie w poważnych opałach. Obaj panowie nie mają zamiaru umierać za byłą premier, a tym bardziej za Tobiasza Bocheńskiego.
Donald Tusk przestrzega
W sobotę Koalicja Obywatelska zainaugurowała kampanię samorządową. Premier Donald Tusk żartował z Tobiasza Bocheńskiego, który przez kilkanaście godzin nie mógł się odnaleźć między piłkarską Warszawą i Łodzią.
– Nigdy nie będę się wypierał tego, że jestem z Gdańska. Ktoś może powiedzieć, że jestem „słoikiem”. Jestem posłem z Warszawy, mieszkam i pracuję w Warszawie od lat. Nie będę jednak udawał, tak jak niektórzy, że skoro jestem posłem z Warszawy, to przestałem być kibicem Lechii Gdańsk – mówił.
Ale drwiny szły obok ostrzeżeń. Szef rządu stwierdził, że PiS traktuje wybory w Warszawie jak poligon przez wyborami prezydenckimi. Nowogrodzka dobrze wie, że przegra, ale zbada, jaki ma potencjał przed przyszłoroczną kampanią wyborczą. Według lidera PO, eksperymenty w stolicy to próba powrotu PiS-u do władzy.
Źródło: Onet.pl