Dramat w sklepie! Trwała walka o życie mężczyzny, klienci nie przerwali zakupów. „Nikt nie zważał”
W jednym ze sklepów w Bielsku-Białej doszło do czegoś strasznego. Zasłabł pewien mężczyzna. Wszystko działo się na oczach kompletnie obojętnego tłumu gapiów. Tragedia!
Tragedia w osiedlowym sklepie
11 grudnia w jednym z osiedlowych sklepów w Bielsku-Białej zasłabł 57-letni mężczyzna – stracił przytomność, a na pomoc mu ruszyła tylko 35-letnia pani Anna, fryzjerka, która pracuje w jednym z okolicznych salonów.
– Usłyszałam, jakby coś upadło. Wydawało mi się, że jakby coś spadło z półki, taki był odgłos. Nie przypuszczałam, że ten mężczyzna zasłabł i runął na ziemię. Nagle patrzę, biegnie kasjerka z telefonem. Podeszłam do kasy. Widzę, że przy drugiej kasie siedzi na krześle mężczyzna oparty o wózek, jakby po zasłabnięciu. Odchylił głowę do tyłu. Wziął oddech i zjechał z tego krzesła… Rzuciłam zakupy i przecisnęłam się przez tych wszystkich ludzi. Chwyciłam go. Z kasjerką położyłyśmy go na ziemi – relacjonowała w rozmowie z mediami.
Wszystko to powinno sprowokować reakcje większej liczby osób. Okazało się jednak, że pani Anna i kasjerka spotkały się z obojętnością.
– Nikt nie zważał na to, że ratuje się czyjeś życie, tylko ludzie wchodzili, wychodzili. Sprzedaż kwitła, a ludzie wręcz przechodzili nad ratownikami, nad tym człowiekiem – powiedziała „Faktowi” Celina Markiewicz, która była świadkiem rozgrywającego się w sklepie dramatu.
W tym czasie pani Anna rozpoczęła reanimację zasłabłego mężczyzny. Po pewnym czasie nie miała już sił, wtedy zastąpiła ją kasjerka. Gdy i ona poczuła się zmęczona… chętnych do pomocy zabrakło.
Sklep działał dalej
W czasie reanimacji sklep działał. Niestety, kupujący nie zaangażowali się w pomoc dla mężczyzny. W końcu na miejscu pojawili się ratownicy, ale, niestety 57-latka nie udało się uratować. Zmarł w szpitalu.
Hejt niespodziewanie spadł na pracujące w sklepie kasjerki, które teraz dostają anonimowe pogróżki z paragrafem dot. nieudzielenia pomocy.
Czy to jednak wina pracownic? Nie, na miejscu byli też klienci, którzy przecież także mogli zaangażować się w pomoc. Nie zrobili tego. Może czasami więc warto spojrzeć w lustro?
Źródło: Fakt