Dopóki Putin żyje, o pokoju można zapomnieć?! „Carom nie wybacza się przegranych wojen”

Wojna ukraińsko-rosyjska będzie trwała i nie należy się spodziewać jakiegokolwiek pokoju, dopóki żyje „car” Putin. Tylko jego odsunięcie od władzy, niezależnie od sposobu, czy to będzie wyjazd do Pekinu na stałe, łyk herbaty z radem, wypadnięcie przez okno lub celny strzał ukraińskiego drona albo „zawał” w przepastnej sypialni swojego pałacu pod czujnym okiem lekarzy z Placu Łubiańskiego, może zakończyć ten konflikt. I niestety, najgorsze w tym wszystkim jest to, że Putin doskonale o tym wie, dlatego jego działania niedługo mogą być bardziej niż przerażające.

Pod koniec 2025 roku konflikt rosyjsko-ukraiński znalazł się w punkcie, w którym tradycyjna dyplomacja już nie ma nic do dodania. Na stole leżą propozycje pokojowe, w tym głośny, 20-punktowy plan negocjowany pod egidą Waszyngtonu, ale kluczowa przeszkoda dla trwałego pokoju nie leży w przebiegu linii frontu, lecz w strukturze władzy na Kremlu. Analiza przebiegu rozmów dyplomatycznych pozwala postawić tezę, że Władimir Putin stał się zakładnikiem własnej wojny, a jedyną drogą do rzeczywistego przełamania impasu i przywrócenia Rosji do światowego obiegu gospodarczego jest zmiana lub usunięcie obecnego lidera przez wewnętrzną, „ukrytą” opozycję elit.

Zakładnik „wiecznej wojny”

Dla obecnego prezydenta Rosji pokój na warunkach innych niż całkowita kapitulacja Kijowa jest równoznaczny z politycznym, a być może i fizycznym końcem. Putin zbudował system, który żywi się stanem wyjątkowym. Zakończenie działań zbrojnych i konieczność rozliczenia kosztów ludzkich i materialnych, które niechybnie przyjdą na Kreml, zdemontowałoby mit „nieomylnego stratega”. Historia Rosji uczy, że carom nie wybacza się przegranych wojen. Przykład Mikołaja II po klęsce z Japonią w 1905 roku, gdy musiał ulec opozycji i podzielić się władzą z Dumą Państwową, czy już całkowite osłabienie caratu po przegranych bitwach I wojny światowej, pokazują, że militarny pat w połączeniu z izolacją międzynarodową to prosta droga do delegitymizacji władzy. Putin doskonale o tym wie, dlatego każda próba negocjacji z jego strony jest jedynie grą na zwłokę.

Głos uśpionych elit

Wbrew pozorom, rosyjskie elity, poczynając od oligarchów po pragmatyków w służbach specjalnych i wojsku, nie podzielają mesjanistycznej wizji Putina. Dane z końca 2025 roku są alarmujące dla rosyjskiego biznesu. Kraj stał się de facto ekonomicznym wasalem Pekinu. Uzależnienie od chińskiej elektroniki, sięgające 80 proc. oraz dominacja juana w rozliczeniach handlowych budzą narastający opór wśród rosyjskich „technokratów”.

Istnieje silna, choć ukryta frakcja, złożona z ludzi pokroju dawnych potężnych oligarchów i nowoczesnych menedżerów, którzy marzą o powrocie do relacji z Zachodem. Dla nich porozumienie z Amerykanami ponad głowami Chin jest jedyną szansą na odzyskanie podmiotowości. To właśnie oni najbardziej są gotowi na daleko idące ustępstwa, w tym wycofanie się z terenów wschodniej Ukrainy, a nawet rozmowy o statusie Krymu, byle tylko zdjąć gorset sankcji i uniknąć całkowitego wchłonięcia przez chińską strefę wpływów.

Pandemia nienawiści

Społeczeństwo rosyjskie, co potwierdzają niezależne sondaże, np. Centrum Lewady z września 2025 r., jest skrajnie zmęczone konfliktem. Ponad 60 proc. Rosjan opowiada się za negocjacjami. W tej sytuacji Kreml może sięgnąć po sprawdzone już brutalne metody nie licząc się z niczym i z nikim, a najmniej z własnym społeczeństwem. Należy się spodziewać prób inscenizowania zamachów na terenie Rosji, podobnych do tych, które poprzedziły drugą wojnę czeczeńską w 1999 roku. Wówczas wybuchy bloków mieszkalnych posłużyły do skonsolidowania narodu wokół „silnego lidera” i wywołania fali nienawiści. Dzisiejsze doniesienia o rzekomych atakach na rezydencję Putina mogą być preludium do szerszej kampanii prowokacji, mającej na celu sztuczne podtrzymanie społecznego przyzwolenia na wojnę.

Nieuchronność zmiany

Trwały pokój nie jest możliwy z politykiem, dla którego porozumienie pokojowe jest zagrożeniem. Rosyjskie elity coraz wyraźniej widzą, że Putin przestaje być gwarantem stabilności, a zamiast tego, krok po kroku staje się głównym obciążeniem. Historia uczy, że w Rosji zmiany następują gwałtownie, gdy koszty utrzymania status quo przewyższają korzyści z buntu. Przejście od „operacji specjalnej” do walki o przetrwanie elit jest już widoczne. Dopiero nowy lider, nieobciążony osobistą odpowiedzialnością za inwazję, będzie miał mandat do „nowego otwarcia” z Waszyngtonem i z Kijowem oraz uratowania resztek rosyjskiej suwerenności przed chińską dominacją.

Kuba Urbański

Scenarzysta, reżyser i historyk sztuki. Przez wiele lat reporter i publicysta w prasie i w radiu, m. in. Gazeta Wyborcza, Wprost, Polskie Radio 1 i BBC. Autor bloga „To kwestia sztuki”.
Teraz pisze recenzje filmowe i teksty publicystyczne z zakresu mediów, spraw społecznych oraz kultury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *