Długa lista zarzutów. TAK mocnych słów biskupi się nie spodziewali. Nie zgadniecie, kto jest ich autorem

fot. depositphotos.com
Ks. Adam Świeżyński napisał do biskupów list z okazji Wielkiego Czwartku. Duchowny nie gryzł się w język i napisał wszystko, co leżało mu na sercu.
Mocny list księdza
Ksiądz uderzający w biskupów, piszący wprost o swoich odczuciach i opisujący patologie w Kościele? To się wydarzyło za sprawą księdza Adama Świeżyńskiego, znanego teologa doktor habilitowany nauk humanistycznych i publicysta. Duchowny słynie z bezkompromisowych wypowiedz i otwartości na media, ale jego list do biskupów jest naprawdę mocny.
O co pretensje ma ks. Świeżyński do zwierzchników? Na przykład o to, że ilekroć potrzebował pomocy, porady, najczęściej mógł liczyć na osoby z zewnątrz. Wyrozumiałość w środowisku kościelnym to rzadkość. „Ta nieoczekiwana obecność innych jest dla mnie tym bardziej zaskakująca, że niejednokrotnie okazuje się obecnością i wsparciem nie od tych, od których z uzasadnionych powodów w pierwszej kolejności mógłbym się jej spodziewać. Powiem wprost: nie przychodzi ona do mnie od Was, biskupów” – pisze ks. Adam Świeżyński.
Duchowny opisał też historię innego księdza, który po skorzystaniu z pomocy psychologicznej był krytykowany. „Przeszedł wielomiesięczną terapię, która pozwoliła mu pełniej zrozumieć siebie, odczytać własną historię i w efekcie ponownie odzyskać pragnienie i poczucie sensu tego, co robi jako ksiądz” – czytamy w liście. Mężczyzna zdecydował się podjąć studia psychologiczne z nadzieją, że skorzysta na tym całe jego otoczenie. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie.
„Rozumiecie posłuszeństwo jako pełne uzależnienie”
„Gdy wyjawił ten fakt przed biskupem w nadziei, że ten zechce spożytkować jego wiedzę i umiejętności, potwierdzone także stosownymi dokumentami, w diecezji (np. w sytuacji kryzysów innych księży), usłyszał jedynie pytanie: „A czy ksiądz miał zgodę od biskupa na odbycie tych studiów?” – wspomina ks. Świeżyński.
„Rozumiecie posłuszeństwo jako pełne uzależnienie, w którym nie ma przestrzeni na swobodną relację, autentyczność, szczerość, zaufanie. A przecież przyrzekając je biskupowi, wraz z symbolicznym gestem włożenia swoich rąk w ręce biskupa, ksiądz nie tylko wyraża zobowiązanie, ale także otrzymuje gwarancję troski o swoje dobro” – napisał gorzko duchowny.
Ks. Świeżyński wspomniał też w liście historie swoich znajomych, którzy zrezygnowali z kapłaństwa. Powody? Brak zrozumienia, dyskryminacja i nagminne ograniczenia.
„Pamiętam, jak jeden z odchodzących kolegów przywoływał słowa swojego biskupa z ostatniej rozmowy z nim, które były 'gwoździem do trumny’ w decyzji o rezygnacji. Gdy uczciwie wyjawił biskupowi swoje trudności i kłopoty związane z kryzysem wypalenia zawodowego (tak, ten kryzys dotyczy także księży, choć często mówi się, że kapłaństwo to nie zawód, lecz powołanie), hierarcha odpowiedział: 'Ja nie potrzebuję słabych księży'” – opisał duchowny.
Źródło: Wp.pl