Danuta Holecka już psioczy na warunki pracy. Lepiej jej było w TVP. „Nie ma osoby do podawania kawy”
Danuta Holecka nie jest zadowolona z rzeczywistości TV Republika. Prezenterce brakuje sztabu ludzi, który dbał o jej wizerunek w czasach TVP.
Nie tak to sobie wyobrażała
Danuta Holecka stała się prawdziwą gwiazdą mediów w ostatnich tygodniach. Ma to oczywiście związek z rewolucją w TVP, która powoli dokonuje się na Woronicza za sprawą nowej władzy. Była szefowa „Wiadomości” była jedną z czołowych twarzy pisowskiej propagandy w ostatnich latach, nic więc dziwnego, że jej odejście z Telewizji Polskiej wywołało ogromne zainteresowanie mediów i lawinę komentarzy.
Danuta Holecka długo nie pozostawała bez pracy. Szybko znalazła miejsce w TV Republika, która powoli pęka w szwach od spadochroniarzy z TVP. Problem w tym, że jej nowa stacja ma dużo mniejszy budżet niż TVP. W końcu w tym pierwszym przypadku mowa o telewizji publicznej, a drugim o prywatnej firmie. To zaś niesie za sobą gorszy sprzęt i inne niedogodności, na co ponoć Holecka narzekała już w połowie stycznia.
– Ona przykłada wielką wagę do tego jak się prezentuje. Zawsze musi mieć perfekcyjnie ułożone włosy i makijaż. W tej kwestii jest bardzo wymagająca. Uważała za niedopuszczalne, by to wszystko miało być psute przez złe światło, które według niej ją postarzało. Ma być oświetlana jak w „Wiadomościach” TVP – opowiadał serwisowi Plotek współpracownik TV Republika.
Już nie jest taka miła
Tygodnie mijają, a Danuta Holecka ma coraz bardziej kręcić nosem na rzeczywistość, jaka zastała ją w TV Republika. O marudzeniu byłej twarzy TVPiS poinformowała tym razem „Gazeta Wyborcza”.
– Holecka (…) wpierw była bardzo miła. Potem, jako prowadząca 'Dzisiaj’, zepchnęła ze sceny starego prezentera Republiki, który wcześniej uchodził za gwiazdę. Z czasem zaczęła jeszcze stroić fochy. Bo w TVP obsługiwał ją cały sztab ludzi, a u nas programy robi się w kilka osób. Nie ma obsługi dla gwiazd: wizażystki, fryzjera, osoby do podawania kawy. Dla niej to musi być partyzantka – cytuje swojego informatora gazeta.
Źródło: Gazeta Wyborcza