Czekali w kolejce do trumny papieża, gdy wydarzyło się TO. Przerażeni pielgrzymi wpatrywali się w telefony

screen/ Fakt
Coś dziwnego stało się nagle na placu św. Piotra przy pożegnaniu papieża! Tysiące wiernych zaczęło obawiać się ataku terrorystycznego. Wszystko przez alert, jaki wysłano na ich smartfony!
Dziwny alert w Watykanie
W Watykanie trwają uroczystości pożegnania papieża Franciszka. W sobotę o 10 rano rozpoczął się pogrzeb, na który przybyli światowi liderzy (m.in. prezydent USA Donald Trump i prezydent Polski Andrzej Duda) oraz setki tysięcy pielgrzymów. Do piątku wszyscy mogli oddać hołd papieżowi przy jego trumnie wystawionej w bazylice św. Piotra. W piątek popołudniu pielgrzymi przeżyli jednak chwile grozy. O godzinie 13:11 stało się coś dziwnego. Nagle telefony tysięcy osób, które stały przed bazyliką, zaczęło wibrować, wdrożono też środki obrony przeciw dronom.
Co się stało? Emocje opadły dopiero, gdy ludzie zaczęli odczytywać wiadomości na swoich telefonach – to Obrona Cywilna przekazała jedynie informację o zamknięciu placu św. Piotra o godzinie 17:00. Wiadomości były rozsyłane w językach włoskim, angielskim, francuskim i hiszpańskim.
Nie chodziło tylko o przekazanie informacji o planowanym zamknięciu placu – była to też próba generalna, którą przeprowadzała Obrona Cywilna, która chciała zweryfikować, czy system It-Alert działa w prawidłowy sposób. A wszystko w związku z sobotnim pogrzebem – wtedy wdrożone zostaną wszelkie środki bezpieczeństwa: zamknięte zostaną niektóre ulice, które prowadzą do Watykanu. Na miejscu będzie około 130 oficjalnych delegacji i 50 przywódców państw.
Problem z zachowaniem wiernych
Problemem pozostaje zachowanie wiernych, którzy postanowili nie tyle pożegnać się z Ojcem Świętym, co powalczyć o lajki w mediach społecznościowych – na miejscu trwała od paru walka o jak najlepsze ujęcie… trumny z ciałem papieża. Chyba nie wszyscy rozumieją powagę chwili i przeszkadzają innym w godnym pożegnaniu się z Franciszkiem.
— Trumna jest ustawiona tak, że ciała za bardzo nie widać. Dlatego ludzie wyciągają ręce do góry tak, by móc uchwycić twarz papieża. Momentami to dosłownie las rąk. Trudno było na to nie zwrócić uwagi — relacjonowała reporterka „Faktu” Anna Orłowska. – Przykro to mówić, ale odnieśliśmy wrażenie, że dla niektórych to swego rodzaju folklor, a nie duchowe przeżycie. Po wyjściu z bazyliki ludzie siadają na murkach i pokazują sobie, jakie zdjęcia udało im się zrobić. Sami widzieliśmy hiszpańskojęzyczną rodzinę, która z entuzjazmem oglądała fotografie w telefonie — dodała.
Źródło: Fakt