Czarnek dał do pieca, Morawiecki nigdy mu nie zapomni TYCH słów. „Na litość boską”

Przemysław Czarnek postanowił dolać oliwy do ognia, który rozpala konflikt w PiS i publicznie upokorzył Mateuszowi Morawieckiemu. Z byłego premiera jeszcze nikt z partii tak nie zakpił.

Ci dwaj przyjaciółmi już nie będą

Przemysław Czarnek nie gryzł się w język i mocno „pocisnął” swojemu koledze z PiS.  Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego coraz mniej przypomina monolit, którym tak chętnie chwaliło się przez lata. Wewnętrzne konflikty wychodzą na światło dzienne, a były premier Mateusz Morawiecki stał się jedną z głównych postaci tej partyjnej wojny podjazdowej. Jego nieobecność na wezwanie Jarosława Kaczyńskiego oraz publiczna wymiana ciosów z Jackiem Kurskim rozpaliły spekulacje o możliwym rozstaniu z Nowogrodzką. Choć brzmi to jak polityczna sensacja, reakcja partyjnych kolegów pokazuje, jak bardzo Morawiecki został dziś zepchnięty na margines.

Najostrzej w tej sprawie wypowiedział się właśnie były minister edukacji w rządzie PiS. Na antenie Radia Zet Czarnek postanowił nie tylko zdystansować się od konfliktu, ale wręcz publicznie upokorzyć byłego szefa rządu. Gdy padło pytanie o ewentualne odejście Morawieckiego z PiS, Czarnek z ironiczno-protekcjonalnym tonem rzucił: – A gdzie odejdzie? Do Nowej Fali Joanny Senyszyn? Na litość boską – mogliśmy usłyszeć. Trudno o bardziej jednoznaczny sygnał, że w partyjnej hierarchii Morawiecki nie jest już traktowany jak realny gracz.

Choć Czarnek próbował łagodzić przekaz, opowiadając o „szerokim okręcie PiS”, który rzekomo ma miejsce dla wszystkich, jego słowa brzmiały raczej jak polityczny wyrok. Były premier, który jeszcze niedawno był twarzą rządu i „technokratycznym” symbolem partii, dziś słyszy od kolegów, że… nie ma dokąd pójść. To pokazuje skalę jego osamotnienia.

Nie zmienia to faktu, że Morawiecki wciąż ma w PiS swoich zwolenników i ludzi, którzy widzą w nim potencjalnego lidera „nowej odsłony” prawicy. Problem w tym, że Jarosław Kaczyński najwyraźniej stracił do niego cierpliwość. Zepchnięcie byłego premiera na boczny tor nie jest przypadkiem. To klasyczna metoda prezesa PiS wobec tych, którzy zaczynają grać na własny rachunek.

Czarnek, próbując ustawić się w roli lojalnego żołnierza Kaczyńskiego, nie tylko zakpił z Morawieckiego, ale też wysłał jasny sygnał do partyjnych dołów: kto nie trzyma linii prezesa, ten szybko staje się balastem. Nawet jeśli jeszcze niedawno był premierem.

Cała sytuacja pokazuje jedno: w PiS trwa brutalna walka o przyszłość partii, a dawni liderzy są dziś bezlitośnie rozliczani. Morawiecki znalazł się w potrzasku – skonfliktowany z częścią partyjnych baronów, tolerowany przez innych, ale wyraźnie odsunięty przez Kaczyńskiego. A po słowach Czarnka trudno mieć wątpliwości, że ten konflikt dopiero się rozkręca.

Źródło: Wirtualna Polska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *