Co za przypadek! Kaczyński miał problem z wyrokiem sądu i nagle… PiS zmienia prawo. „Skrojone pod potrzeby”
Jarosław Kaczyński miał kłopot, bo sąd nakazał mu pokryć koszty przeprosin dla Radosława Sikorskiego. Prezes nie miał zamiaru wykonać wyroku i – co za przypadek! – nagle zmienia się prawo!
Kaczyński vs Sikorski
W 2016 roku Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Onetu zarzucił Radosławowi Sikorskiemu zdradę dyplomatyczną. Polityk PO wytoczył Kaczyńskiemu proces o zniesławienie. Ostatecznie w 2020 roku Sąd Apelacyjny orzekł, że Jarosław Kaczyński musi przeprosić Sikorskiego. Prezes wciąż tego nie zrobił, więc sąd nieprawomocnie przyznał Radosławowi Sikorskiemu od Jarosława Kaczyńskiego kwotę ponad 700 tysięcy złotych na pokrycie kosztów opublikowania przeprosin w serwisie Onet.
Kaczyński zaczął biadolić, że nie stać go na taki wydatek.
– Będę zmuszony sprzedać dom, nawet nie wiem, czy to wystarczy, bo jestem właścicielem jednej trzeciej domu, w którym mieszkam – mówił na łamach „Gazety Polskiej”. Co ciekawe, sam Sikorski zlitował się nad prezesem i zaproponował, że puści sprawę płazem, jeśli ten wpłaci 50 tysięcy złotych na siły zbrojne Ukrainy. Kaczyński jednak doczekał się innego rozwiązania sprawy. Po co prezes ma wykonywać jakieś tam wyroki, skoro można… zmienić prawo.
Zmiana prawa dla prezesa
Jak donosi Patryk Słowik z WP, Sejm przyjął właśnie nowelizację Kodeksu postępowania cywilnego. Umieszczono w niej nową procedurę egzekwowania przeprosin za naruszenie dóbr osobistych. Jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do 15 tys. zł i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie.
Brzmi to kuriozalnie, bo w zasadzie stanowi zachętę do obrażania innych. Każdy może sobie przekalkulować, że za 15 tysięcy zł. może szkalować przeciwnika politycznego. „Monitora Sądowego…” nikt przecież nie czyta, więc przeprosiny pozostaną niezauważone, a kłamstwa pójdą w świat.
Jeden zapis jest kluczowy z punktu widzenia Kaczyńskiego.