Jest afera! Współpracownik Mejzy przerywa milczenie, szokujące wyznanie. „Sprzątałem mu mieszkanie, woziłem…”
– Nie jestem pierwszą osobą, której kontakty z Łukaszem Mejzą nie wyszły na dobre, a dochodzą do mnie informacje, że pojawia się ich coraz więcej – mówi były asystent posła PiS. Mężczyzna usłyszał zarzuty.
Asystenci Łukasza Mejzy z zarzutami
Wirtualna Polska poinformowała, że prokuratura zajęła się sprawą firmy zarejestrowanej w… domu rodziców Łukasza Mejzy – „Future Wolves”. Teraz w sprawie związanej z owym projektem zarzuty usłyszeli asystenci polityka PiS. Chodzi o firmę, która była partnerem programów „Lubuskie Bony Rozwojowe” oraz „Lubuskie Bony Szkoleniowe”. Miało chodzić o organizację szkoleń dla mniejszych przedsiębiorstw, te mogły otrzymać bony, które potem realizowali w firmach oferujących szkolenia. Następnie zebrane tak bony były rozliczane u operatora programu.
Ofertą firmy Mejzy zainteresowało się 52 przedsiębiorców, a sam polityk PiS zarobił dzięki temu majątek – dokładnie 961 tysięcy złotych. Problem w tym, że szkolenia miały być jedną wielką fikcją, co wykazała późniejsza kontrola. I tak np. okazało się, że jedna z osób, które „na papierze” brała udział w szkoleniu, tak naprawdę tego nie zrobiła, inni dostawali certyfikat ukończenia kursu przed jego zakończeniem, a na platformę e-learningową wiele firm logowało się za pomocą jednego numeru IP. I najlepsze: po przeprowadzeniu szkoleń platforma w ogóle zniknęła, więc trudno ocenić jakość merytoryczną całości.
Pod koniec października 2024 r. zarzuty w sprawie usłyszało trzech współpracowników Mejzy: jego obecny asystent Franciszek P., były asystent oraz były współpracownik firmy Future Wolves. P. ma mieć zdaniem prokuratury na sumieniu oszustwo i fałszowanie dokumentów. To zresztą szczególnie „interesująca” postać, bo pojawia się też w historii firmy Vinci NeoClinic – tak, tej, która oferowała rodzicom ciężko chorych dzieci niesprawdzone kuracje w Meksyku.
Za kebaba!
Jak na razie żaden z podejrzanych nie przyznał się do winy. Z jednym z nich udało się porozmawiać Wirtualnej Polsce. Od razu przyznał, że do dziś jest mu „wstyd, gdy ktoś go kojarzy” z posłem PiS.
– Nie jestem pierwszą osobą, której kontakty z Łukaszem Mejzą nie wyszły na dobre, a dochodzą do mnie informacje, że pojawia się ich coraz więcej. Przez bardzo długi czas za ułamek minimalnej krajowej, a przez pierwsze kilkanaście miesięcy za równe zero i benefity pracownicze typu kebab na mieście, sprzątałem mu mieszkanie, woziłem z imprezy na imprezę i znosiłem autorytarny styl zarządzania oraz wiele mało śmiesznych, ćwierćinteligenckich żartów, bo jak wielu innych uwierzyłem mu w to, że przy nim odniosę sukces – powiedział redakcji.
Gdy został dopytany, czy w sprawie, którą zajęła się prokuratura, on i jego koledzy działali na polecenie posła Mejzy, odparł: – Tak zaradnej grupy nastolatków, która byłaby w stanie poprowadzić firmę, szukałbym na którymś z wydziałów Harvardu, nie w zielonogórskim biurze z odpadającymi tynkami.
Źródło: wp.pl
1 Odpowiedzi na Jest afera! Współpracownik Mejzy przerywa milczenie, szokujące wyznanie. „Sprzątałem mu mieszkanie, woziłem…”
Kolejna kanalia PiS-owska. Zagłosujcie debilne Polaczki z ciemnogrodu na Nawrockiego a zafundują wam kolejne 8 lat bezprawia i rozkradania Polski.