Dr Bartłomiej Nowak: Putin osiągnął odwrotne cele od zamierzonych
– Stało się dokładnie to, czego nie chciał Władimir Putin. Chciał doprowadzić do dezintegracji NATO, a zamiast tego ma wzmocnienie i rozszerzenie. Finlandia i Szwecja najprawdopodobniej nie zdecydowałyby się na ten krok, gdyby nie inwazja Rosji wobec Ukrainy. – Z politologiem i ekonomistą, dr. Bartłomiejem Nowakiem z Akademii Finansów i Biznesu Vistula i współpracownikiem Centrum Stosunków Międzynarodowych, o przystąpieniu Finlandii do NATO, wyborach parlamentarnych i sytuacji polityczno-społecznej w Helsinkach rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno Finlandia wstąpiła do NATO. Jaki jest pański komentarz w tej sprawie?
Dr Bartłomiej Nowak: Stało się dokładnie to, czego nie chciał Władimir Putin. Wywołał działania odwrotne do swoich zamierzeń. Chciał doprowadzić do dezintegracji NATO, a zamiast tego ma wzmocnienie i rozszerzenie. Finlandia i Szwecja najprawdopodobniej nie zdecydowałyby się na ten krok, gdyby nie inwazja Rosji wobec Ukrainy.
Wspomniał Pan o możliwości przystąpienia Szwecji do NATO. Kiedy to się może wydarzyć?
Trudno powiedzieć, gdyż zachowanie prezydenta Turcji, Erdogana, który blokuje akces Szwecji, jest dosyć nieprzewidywalne w tym względzie. Już zresztą udało mu się osiągnąć to, że rozbił dotychczasowe założenie, że Finlandia i Szwecja wchodzą w tym samym czasie. Mam nadzieję, że po majowych wyborach w Turcji proces ratyfikacji się odblokuje, bez względu na wynik tych wyborów. To się może nie stać jednak przed czerwcowym szczytem NATO w Wilnie, bo po prostu zabraknie już czasu. No i nie zapominajmy, że oprócz Turcji akcesję Szwecji blokują, z niewyjaśnionych i przedziwnych powodów, Węgry.
Wspomniał Pan o wyborach prezydenckich w Turcji. Czy można zmienić władzę w Pałacu Prezydenckim w Ankarze?
Obecnie te szanse są bardzo wyrównane, a końcówka kampanii będzie niezwykle emocjonująca. Ale nie sądzę, aby w jakimkolwiek scenariuszu wpłynęło to negatywnie na ratyfikację członkostwa Szwecji w NATO.
Jak dużym wzmocnieniem dla Sojuszu Północnoatlantyckiego jest przystąpienie Finlandii?
Pod tym względem Finlandia to bardzo ciekawy kraj. Wbrew często powtarzanym twierdzeniom, Finlandia nie jest państwem neutralnym. Przecież ta neutralność skończyła się wraz z przyjęciem Traktatu Lizbońskiego UE, którego zapisy dotyczące solidarności między członkami są pod względem prawnym mocniejsze niż słynny artykuł 5 NATO.
Poza tym współpraca Finlandii z NATO jest bardzo rozwinięta, jej struktury są w pełni kompatybilne z Sojuszem, a Finowie aktywnie uczestniczyli w różnych misjach NATO. W sposób istotny zmienia się geografia samego NATO. Granica lądowa Sojuszu z Rosją będzie teraz ponad dwukrotnie większa, bo dochodzi 1340 km. Morze Bałtyckie staje się w zasadzie akwenem NATO-wskim.
Jaki potencjał zbrojny wniesie Finlandia i Szwecja do NATO?
Militarnie Finowie mają bardzo dobrą armię 280 tys. ludzi, 870 tys. w rezerwie, no i chyba najlepszą artylerię w Europie Zachodniej. Szwecja ma znacznie mniejszy potencjał, ale za to dosyć mocną marynarkę wojenną. Dla NATO jest to bez wątpienia wzmocnienie militarne.
Co dla Rosji oznacza przystąpienie rządu w Helsinkach do NATO?
Strategiczną porażkę. Te zmiany, o których mówiłem, są z punktu widzenia Rosji bardzo niekorzystne. Proszę zwrócić uwagę, że Rosja do niedawna dokonywała nieustannych prowokacji wobec Szwecji i Finlandii, włącznie z naruszaniem przestrzeni powietrznej, a teraz w zasadzie niewiele co może zrobić, poza retorycznym wymachiwaniem szabelką. Takie prowokacje wobec państw, które są już w NATO, lub za chwilę będą, to już zupełnie inny kaliber.
Członkostwo Finlandii i Szwecji pokazują też, że cała rosyjska retoryka o „ekspansji” Sojuszu jest nieprawdziwa. To nie NATO chciało się rozszerzać na przekór Rosji. To państwa chciały do niego przystępować w obawie przed Rosją. Gdyby Rosja nie była zagrożeniem ich bezpieczeństwa, to nie byłoby potrzeby rozszerzania NATO.
Niedawno w Finlandii odbyły się wybory parlamentarne, w których przegrała obecna premier Sanna Marin. Jak Pan ocenia wyniki wyborów?
Dla obserwatorów fińskiej sceny politycznej Sanna Marin była bardzo popularna i jej przegrana jest zaskoczeniem. Zdecydowały o tym nie tyle jakieś wpadki Pani Premier, z których musiała się tłumaczyć, ale sytuacja gospodarcza. Przesunięcie sceny politycznej na prawo nie oznacza jednak, że w polityce zagranicznej doszło do zmiany priorytetów. W mojej ocenie Finlandia będzie w najważniejszych kwestiach kontynuować dotychczasową politykę, w tym wobec NATO.
Co dla Finlandii oznacza zwycięstwo Koalicji Narodowej?
Zobaczymy, jaki będzie plan rządzenia całej koalicji rządzącej. W mojej ocenie raczej zmienią się akcenty, niż dojdzie do jakiejkolwiek rewolucji. I to głównie w polityce gospodarczej, a nie zagranicznej.
Czy zmiana władzy w Helsinkach może wpłynąć na politykę fińską wobec Ukrainy?
Takie obawy są czasami formułowane, ale podam przykład Włoch i premier Giorgi Meloni. Tam ryzyko było znacznie większe niż w przypadku Finlandii, a mimo to Meloni zdecydowanie wspiera Ukrainę. Jestem więc optymistą.
Celem lidera Koalicji Narodowej, Petera Orpo, jest uporządkowanie fińskiej gospodarki. Jakie wyzwania stoją przed nowym rządem? Jak Pan sądzi, czy nowy rząd poradzi sobie z wyzwaniami gospodarczymi?
Nowy rząd na pewno będzie się zmagał z problemami inflacji, rosnącego bezrobocia, poziomu wydatków na usługi publiczne, czy reformy budżetu. Czyli wszystkiego tego, co zadecydowało o wyniku kampanii wyborczej. Też jestem ciekaw, jak sobie poradzą.
Bardzo dziękuje za rozmowę.