Sikorski zakpił sobie z Orbana, błyskawicznie przyszła odpowiedź z Węgier. „Naprawdę chcesz wojny”
Screen: YouTube/ Radosław Sikorski - kanał oficjalny
Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto starł się w sieci ze swoim polskim odpowiednikiem. Powód? Radosław Sikorski zakpił sobie wcześniej z premiera Viktor Orbana.
Sikorski vs. Orban
Radosław Sikorski w ostrych słowach skomentował przemówienie Viktora Orbana, w którym ten określił piątkową decyzję UE o zamrożeniu na stałe rosyjskich aktywów w UE jako „deklarację wojny”. – Viktor zasłużył na swój Order Lenina – zakpił polski minister. Jego węgierski odpowiednik, Peter Szijjarto, błyskawicznie ruszył do obrony swojego szefa.
– Rozumiemy, że naprawdę chcesz wojny Rosji z Europą. Nie damy się wciągnąć w twoją wojnę – odciął się Polakowi.
Nie było tak, że Sikorski nie zareagował. – Jeśli Rosja nie dokona kolejnej inwazji, to wojny nie będzie. Rozumiemy jednak, że tym razem [gdyby doszło do wojny – red.], bylibyście po jej stronie – zripostował.
Słowa Orbana skomentował też przedstawiciel strony ukraińskiej, minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha, który udostępnił wpis Orbana i dodał do niego komentarz: „najcenniejszy zamrożony rosyjski walor w Europie”.
Unless Russia invades again there won’t be such a war but we understand that this time you would be on her side.
— Radosław Sikorski 🇵🇱🇪🇺 (@sikorskiradek) December 14, 2025
Orban gra wojną
Krytyka polityki UE Orbana nie dziwi: dziś na Węgrzech trwa kampania wyborcza. Fidesz, jak pokazują sondaże, może stracić władzę, więc sięga po skrajną retorykę – jeżeli przegra, będzie wojna!
W czasie antywojennego wiecu w Mohaczu Orban przekazał teraz, że „przejmowanie setek miliardów innego państwa nigdy w historii nie przeszło bez odpowiedzi; to deklaracja wojny”. To nawiązanie do piątkowego porozumienia władz, które UE zmienia sposób decydowania o rosyjskich aktywach – usunięto m.in. konieczność podejmowania decyzji w tej kwestii co pół roku, za zgodą wszystkich stolic.
W oczach obecnego rządu Bratanków ta zmiana to „koniec praworządności w Unii Europejskiej”. – W ten sposób rządy prawa w Unii Europejskiej ustępują miejsca rządom biurokratów. Innymi słowy, nastała brukselska dyktatura – grzmiał Orban.
Węgry są uzależnione od Rosji pod kątem dostaw surowców, więc są niejako zakładnikiem Kremla w Europie. Już zresztą w 2014 r., w czasie pierwszego ataku Moskwy na Ukrainę, sygnalizowały, że bliżej im do Rosjan niż do europosłów z Brukseli.
Poza tym cała polityka Budapesztu jest oparta na lęku przed „nowym Trianon”, czyli, jak mogą to widzieć Węgrzy, „zdradą Zachodu”. Po prostu zmiany geopolityczne po I wojnie światowej, które były korzystne dla Polski, dla Węgier okazały się fatalne, co do dziś wpływa na retorykę polityków z obozu Orbana.
Źródło: Radosław Sikorski/X