Władza z coraz większą pogardą dla niepełnosprawnych. TAK wyglądają skandaliczne warunki ich protestu w sejmie
Cały czas na sejmowym korytarzu trwa protest niepełnosprawnych i ich rodzin. Władza z każdym dniem okazuje im coraz większą pogardę.
Protest niepełnosprawnych i ich rodzin rozpoczął się w poniedziałek w ubiegłym tygodniu. Już w pierwszych dniach obóz władzy zaczął okazywać im pogardę, ale dla przykrycia tej sytuacji prowadził rozmowy, które miały zamaskować szorstkość i nieżyczliwość. Ze strony Straży Marszałkowskiej zaczynają padać coraz bardziej absurdalne „prośby”.
Straż Marszałkowska
Sejmowy korytarz, na którym przebywają protestujący, jest ściśle pilnowany przez Straż Marszałkowską. Jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza”, do niepełnosprawnych nie są dopuszczani dziennikarze. Straż Marszałkowska spisuje tych, którzy za bardzo zbliżą się do demonstrujących. Jeśli dziennikarze chcą nagrać materiał o proteście, muszą krzykiem ich wywoływać.
Gazeta opisuje sytuację, gdy reporterka Radia Zet i dziennikarz TVN24 rozmawiali z Iwoną Hartwich, co skończyło się tym, że strażnik poprosił ich o okazanie identyfikatorów i całą sytuację nagrywał. Nie wyjaśnił, po co to robi. W weekend w ogóle nie wpuszczono dziennikarzy do Sejmu.
Mąż posłanki Hartwich wyszedł na rozmowy do Ministerstwa Rodziny i nie został już wpuszczony do Sejmu. Według protestujących wiceminister rodziny i polityki społecznej Paweł Wdówik miał im obiecać, że będą mogli wrócić do Sejmu. Wiceminister utrzymuje, że żadnych obietnic nie składał.
Coca-cola i szkolna wycieczka
Protestujący myją się w sejmowych umywalkach. Co prawda dostali „ofertę” korzystania z pryszniców, ale uważają, że to może być fortel. Jeśli wyjdą poza główny hol, to mogą już nie zostać wpuszczeni.
Pracownik Lewicy chciał dziś dostarczyć protestującym dwie butelki coca-coli i zderzył się z murem. – Usłyszałem, że jak zrobię to na oczach ludzi, to odbiorą mi przepustkę – opowiada w kuluarach. – Nie wiem, kto to wymyśla, że nie można nam przynieść szklanki wody. To jest tak niehumanitarne. Nas już chyba nie można bardziej poniżyć – komentuje Iwona Hartwich.
Sejmowa reporterka „Gazety Wyborczej” była świadkiem, jak strażnik marszałkowski zablokował wycieczkę szkolną. – Dalej nie można, bo trwa protest – powiedział. – Jest gorzej niż w 2018 roku. Teraz jest nagonka na nas. Najlepiej odizolować – mówią protestujący.
Źródło: Gazeta Wyborcza