Zadzwonił do „Szkła kontaktowego”, nagle padło: Szczęść Boże. „Pan zrobił żart”

Screenshot: tvn24
Prowadzący „Szkła Kontaktowego” otrzymali nietypowy telefon od widza podczas emisji jednego z najnowszych odcinków tego programu. Dzwoniący postanowił sobie zażartować.
Tego się nie spodziewali
Osoby zaangażowane w prowadzenie „Szkła Kontaktowego” muszą posiadać kilka kluczowych cech, dzięki którym poziom programu emitowanego od 20 lat przez TVN24 wciąż pozostaje na wysokim poziomie i cieszy się sporą popularnością. Chodzi o odporność na stres i różne prowokacje, a także spontaniczność, ponieważ tak naprawdę nigdy nie wiadomo, z czym przyjdzie się zmierzyć prowadzący, gdy podczas kolejnego odcinka na żywo zadzwoni ktoś z widzów.
Tomasz Sianecki, Michał Kempa, Tomasz Jachimek czy Wojciech Zimiński, czyli główne twarze tego programu, miały już do czynienia z różnymi telefonami i SMS-ami od swojej widowni. Czasem ktoś potrafił odpalić salwę wyzwisk w stronę danego polityka, o którym dyskutowali, a innym razem ofiarami ataków byli sami prowadzący.
Podczas emisji z niedzieli 24 sierpnia prowadzący otrzymali telefon, który mógłby wybić z rytmu pracy niejedną osobę. Tego wieczoru gospodarzami byli Tomasz Jachimek i Katarzyna Kwiatkowska, którzy prezentowali podsumowanie wydarzeń na politycznej scenie z minionego tygodnia. Nagle do ich studia dodzwonił się pewien widz, który na wstępie przywitał się słowami „Dzień dobry. Szczęść Boże”. Czyżby był to Grzegorz Braun, który jest znany z tego typu rozpoczynania każdego wystąpienia? Nie, to był pan Aleksander z Kluczborka, któremu najwidoczniej humor tego wieczoru dopisywał w pełnym wydaniu.
– Czy aby na pewno dodzwonił się pan do stacji, do której chciał? Słuchamy, słuchamy, póki jesteśmy – zapytał go Jachimek, na co mieszkaniec Kluczborka odpowiedział: – Ja bym chciał pozdrowić wszystkich widzów i chciałem powiedzieć, że ścigają mnie organizacje pisowskie. Prowadzącym nie udało się jednak uzyskać odpowiedzi na pytanie, co jest powodem wspomnianych represji politycznych. Zamiast wyjaśnić, co jest powodem „ścigania” przez działaczy z Nowogrodzkiej, to dzwoniący pan po prostu wybuchnął śmiechem do słuchawki, po czym się rozłączył.
– Pan zrobił żart, pan się rozłączył. Szkoda, bo myśleliśmy, że żart będzie kontynuowany – skwitował Jachimek. Kwiatkowska od siebie dodała, że ta sytuacja zdążyła ją rozbawić i określiła dzwoniącego mianem „znikającego pana Aleksandra„.
Źródło: Plotek