Szokująca relacja! Iwona Hartwich ujawnia, co spotyka protestujących w Sejmie. „Co godzinę przychodzą strażnicy….”
Iwona Hartwich, matka niepełnosprawnego Jakuba, opowiedziała jak zachowują się sejmowe służby w stosunku do protestujących.
Od poniedziałku na sejmowej podłodze protestują rodziny osób niepełnosprawnych. Domagają się polepszenia warunków życia, czyli zrównania renty socjalnej z płacą minimalną. Już w pierwszych dniach pojawiły się informacje o uprzykrzaniu życia protestującym. Iwona Hartwich w rozmowie z TOK FM opowiedziała w szczegółach, jak wygląda protestacyjna codzienność.
To nękanie!
Iwona Hartwich na antenie stacji powiedziała, że demonstrujący muszą się meldować Straży Marszałkowskiej gdy chcą się udać za potrzebą do ubikacji. Posłanka Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że dzieci nie mogą się w nocy wyspać.
– Straż Marszałkowska budzi nawet dzieci co godzinę, a pirotechnicy z psami o godz. 4 nad ranem kontrolują protestujących. To jest nękanie! Najbardziej żal dzieci – opowiada.
W jej ocenie, Straż Marszałkowska dostała taki rozkaz, żeby jak najbardziej mącić i uprzykrzać im życie. – Co godzinę przychodzą strażnicy i wygłaszają bardzo głośno regułki z jakich artykułów prawa. Trwa to 10 minut, budzą się dzieci, później nie mogą zasnąć. A jak już to robią, to znów przychodzi strażnik i wchodzi na środek między materace – relacjonuje.
Matka niepełnosprawnego Jakuba przypomniała, że w Sejmie protestowano już w 2014 r. za rządów PO-PSL, a potem w 2018 roku. – Za pierwszym razem protestujący byli traktowani bardzo humanitarnie. Mogli odpocząć w nocy w hotelu sejmowym i zjeść posiłki w tamtejszej restauracji – wspomina.
Lekceważenie i pogarda
Pięć lat temu podczas sejmowego protestu obóz władzy pokazał niebywałą pogardę wobec osób protestujących. Teraz też mamy tego typu elementy.
Jak relacjonowała reporterka TVN24, Elżbieta Witek schodząc sejmowymi schodami niedaleko miejsca, które zajmują protestujący nawet nie spojrzała w ich kierunku. Krystyna Skowrońska z Platformy Obywatelskiej chciała jej wręczyć broszurę protestacyjną, ale marszałek Sejmu jej nie przyjęła. Identyczna sytuacja miała miejsce kilkadziesiąt minut później, gdy Witek wracała tą samą drogą.
Do praktycznie identycznej sytuacji doszło z udziałem minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg. Sytuację opisały rodziny osób niepełnosprawnych na konferencji prasowej.
– Prosiłam ją, kiedy szła tutaj holem, żeby przyszła do nas, spotkała się z nami. Jej kamienna twarz nawet nie potrafiła spojrzeć w naszą stronę – mówiła jedna z uczestniczek protestu.
Zresztą Marlena Maląg solidne oberwała na kolejnej konferencji prasowej. Iwona Hartwich powiedziała, że pani minister „notorycznie kłamie”. – Wychodzi na mównicę sejmową i opowiada bajki, że niepełnosprawne osoby mają asystentów, opiekunów – mówiła.
Źródło: TOK FM