Można prezydenta nazywać durniem?. Sąd wydał przełomowy wyrok ws. Andrzeja Dudy
„Mamy durnia za prezydenta” – z takim transparentem przyszedł na wiec Andrzeja Dudy mieszkaniec Łowicza. Właśnie zapadł przełomowy wyrok.
Końcówka lutego 2020 r. to start kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Prezydent zajeżdża do Łowicza, a tam mieszają się zwolennicy głowy państwa z przeciwnikami. 65-letni mężczyzna przychodzi na spotkanie z banerem „Mamy durnia za prezydenta”. Rusza machina państwa: policja, prokuratura, zarzuty.
Pan Mirosław Iwański usłyszał zarzut znieważenia prezydenta RP, który przewiduje kare pozbawienia wolności do lat trzech. 65-latek został przesłuchany i przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. – Stwierdził jedynie, że jest mu przykro w związku z jego zachowaniem. Został zwolniony – mówił trzy lata temu Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Granica dopuszczalnej krytyki
Jak informuje „Gazeta Wyborcza” w sprawie o transparent „Mamy durnia za prezydenta” zapadł w Łodzi prawomocny wyrok. Sąd Apelacyjny uznał, że granice dopuszczalnej krytyki wobec polityka, jakim jest Andrzej Duda, są szersze niż wobec osoby prywatnej.
Sąd Apelacyjny w Łodzi uniewinnił oskarżonego, a kosztami procesowymi obciążył skarb państwa. W ocenie sądu w pierwszej instancji błędnie uznano, że pan Mirosław Iwański umyślnie chciał znieważyć urząd prezydenta.
–Wyrok w tej sprawie być może będzie miał wpływ na kształtowanie orzecznictwa sądów powszechnych – powiedział sędzia II instancji Krzysztof Eichstaedt.
Według sądu celem pana Mirosława Iwańskiego było tylko wyrażenie dezaprobaty wobec głowy państwa. – Chociaż wyrażona przez oskarżonego forma dezaprobaty może być poddana krytyce, ale użycie transparentu takiej treści trudno jest uznać za znieważenie prezydenta RP w rozumieniu art. 135 par. 2 k.k – tłumaczył sędzia.
Podkreślono także, że Andrzej Duda uczestniczył w wydarzeniu stricte politycznym, czyli w swoim wiecu wyborczym i ubiegał się o reelekcję. Sąd powołał się na orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC), z których wynika, że granice dopuszczalnej krytyki wobec polityka są szersze niż wobec osoby prywatnej.
Wyrok nie zapadł jednomyślnie. Sprawę prowadził trzyosobowy skład sędziowski, a zdanie odrębne złożył jeden z sędziów.
Źródło: Gazeta Wyborcza