Nawrocki do wymiany?! Kaczyński stanie na głowie, by TEGO uniknąć. „Prędzej zrobi misia z Tuskiem”

Nie brakuje głosów, że Jarosław Kaczyński zdecyduje się na wymianę Karola Nawrockiego. Prezes PiS będzie jednak szedł w zaparte i choćby się waliło i paliło, to kandydata nie wymieni.

Donald Tusk zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego, by ten wymienił „obywatelskiego kandydata” PiS na kogoś innego. Wszystko przez niedawną wypowiedź Karola Nawrockiego, który przyczyn wybuchu wojny w Ukrainie zaczął szukać w tzw. europejskich elitach. – Jarosławie, to ostatni moment, aby zmienić kandydata. Chyba że narracja Kremla stała się oficjalną linią PiS — wbił szpilę premier. To oczywiście polityczny szach, ale takich głosów już wcześniej nie brakowało.

Andrzeja Dudy z niego nie będzie

Właściwie od początku kampanii, a może i przed jej rozpoczęciem, zaczęły pojawiać się głosy, że PiS wymieni kandydata. Już w grudniu mówił o tym były premier Marcinkiewicz, ostatnio o tym samym zapewniał ostry jak brzytwa Leszek Miller, który na emeryturze nie szczędzi nikogo i ewidentnie czepie radość z coraz mocniejszych opinii.

Trudno się jednak dziwić takim teoriom.

Umówmy się: Karol Nawrocki z tygodnia na tydzień jest coraz dalej od wizji prezesa, który myślał, że z każdego da się ulepić nowego Andrzeja Dudę. Nie da się. Już nawet pomijając te wszystkie brzydko pachnące historie z apartamentem w Gdańsku czy dziwne deklaracje o siadaniu przy jednym stole z Władimirem Putinem, to sztabowcy i PR-owcy trafili po prostu na wyjątkowo toporny materiał.

Zero charyzmy, przyklejony uśmiech, bijąca z Nawrockiego nienaturalność. Fajnie że biega i boksuje, ale to jednak nie ta dyscyplina. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że kandydat PiS wypada podczas spotkań wyborczych tak niekorzystnie, że nawet najwięksi krytycy Andrzeja Dudy zaczynają odczuwać do niego… sympatię. No dobra, zalążki sympatii.

Żadnej podmianki nie będzie

Jarosław Kaczyński będzie jednak szedł w zaparte i choćby się waliło i paliło, to kandydata nie wymieni. Dlaczego?

Kaczyński nigdy nie przyzna się do błędu. Nie ma takiej możliwości , prędzej zrobi „misia” z Tuskiem albo uwierzy w katastrofę w Smoleńsku. Prezes niż pokaże światu , że nie się pomylił. Co więcej – on się nawet nie przyzna do błędu, nawet jeśli Nawrocki przegra. To będzie wina obywatelskiego kandydata i samych obywateli, którzy go niby Kaczyńskiemu zaproponowali.

Po drugie… prezes jest jak trener, który dysponuje wąską kadrą. Wchodzi do szatni, rozgląda się, są tam jacyś wyrobnicy, ale nie ma porządnego napastnika, w dodatku każdy ma jakiś feler. Mateusza Morawieckiego nie lubi, Przemysław Czarnek jest zbyt radykalny, Beata Szydlo już miała swój moment, a Mariusz Błaszczak to wciąż Mariusz Błaszczak.

Po trzecie za dużo już włożono w promocję Nawrockiego i za dużo pracy wykonano, by teraz go odsunąć. Przecież kampania kosztuje: sale, banery, autokary, gadżety. A zdaje się, ze w PiS się nie przelewa. Nowogrodzka nie może sobie pozwolić na wyrzucenie w błoto choćby jednej wydanej złotówki. Pytanie, czy taka taktyka się… opłaci?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *