Poszukiwał zaginionego syna, wyłowił z Wisły czaszkę. Nowe fakty ws. szokującego znaleziska. „Nie należała do dziecka”
Daniel Dymiński, ojciec zaginionego 17-letniego Krzysztofa, przeszukuje Wisłę. Podczas swoich poszukiwań mężczyzna odnalazł ludzką czaszkę. Są nowe informacje z prokuratury w sprawie tajemniczego znaleziska.
Zaginął Krzysztof Dymiński
Krzysztof Dymiński zaginął 27 maja 2023 roku. Miał wówczas 16 lat. Wyszedł z domu, pojechał do Warszawy i ślad po nim zaginął. Poza jednym – monitoring złapał go na stołecznym Moście Gdańskim około godziny 5 nad ranem.
– On nigdy wcześniej nie uciekał, nie sprawiał problemów wychowawczych. Czuję ogromny ból, że nie mogę cofnąć czasu, że nie wiedziałam, co mój syn myślał, jak się kładł spać. Co go zmusiło do tego, żeby wyszedł. To mi nie daje spokoju – mówiła matka Krzysztofa w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Ruszyły poszukiwania chłopaka, w które bardzo mocno zaangażowali się jego rodzice. Powstała specjalna zbiórka, dzięki której uzbierano pieniądze na sprzęt: dron, sonar, kamerę podwodną i łódkę z silnikiem. Daniel Dymiński, ojciec zaginionego Krzysztofa, regularnie pływa po Wiśle i przeszukuje rzekę i jej brzegi.
Pod koniec marca mężczyzna wyłowił z Wisły zwłoki. Nie był to jego syn, ale inna poszukiwana osoba. W sierpniu Daniel Dymiński odnalazł kolejne ludzkie szczątki. Tym razem była to czaszka.
– Czaszka była w piasku, przysypana ziemią, pod dnem, które tego dnia w tym miejscu znajdowało się 5 cm od lustra rzeki. Gdy ta obniża swój poziom, woda odkrywa przestrzenie, których nie widać przez lata – relacjonował Dymiński w rozmowie z „Wyborczą”. – W mojej ocenie znaleziona czaszka to czaszka dziecka, jest mała – dodał.
Nowe ustalenia ws. znaleziska
Szczątki zostały zabezpieczone. Zbadano je w Zakładzie Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego przy ul. Oczki. Śledczy chcieli porównać materiał genetyczny z czaski do bazy osób figurujących w rejestrze zaginionych. Nie było jednak podejrzeń, że szczątki należą do zaginionego Krzysztofa.
Teraz prokuratura okręgowa Warszawa-Praga ujawniła nowe informacje na ten temat. Odnaleziona czaszka nie była dziecięca
– W sekcji zwłok brali udział lekarz i antropolog. Według ich wstępnej opinii czaszka należała do około 50-letniego mężczyzny i mogła znajdować się w tym miejscu od co najmniej 70 lat. Na pełną przyjdzie nam jeszcze zaczekać – przekazał „Wyborczej” Norbert Woliński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Prawdopodobnie nie uda się jednak ustalić tożsamości ofiary. Ekspertom nie udało się pobrać materiału genetycznego. Nie pozwolił na to stan czaszki.
Źródło: Gazeta Wyborcza