TAK karmią posłów! Poszła na sejmową stołówkę i więcej tam nie wróci. „Jakby ktoś gotował w sanatorium”

Zestaw dnia w sejmowej stołówce kosztuje zaledwie 20 zł.
A jak smakują dania, które pałaszują parlamentarzyści? Sprawdziła to Katarzyna Bosacka.

Jest gdzie zjeść, jest gdzie spać

Nie od wczoraj wiadomo, że na Wiejskiej parlamentarzyści nie żyją samą polityką. Udowodnił to choćby Dariusz Matecki, który w czerwcu wcielił się w Batmana i śmigał po dachu sejmowego hotelu. – Zdjęcie zrobiłem, wróciłem do pokoju – tłumaczył poseł, a Jarosław Kaczyński przyznawał, że nie takie rzeczy działy się w przeszłości. – Ja jestem posłem od 35 lat. Nie takie rzeczy widziałem i słyszałem. Panie wypadały z okien hotelu sejmowego – zdradził prezes PiS.

Hotel sejmowy to jedno, ale jest też przecież sejmowa restauracja, o której od lat krążą legendy. Najczęściej jednak mówi się o niej w kontekście niskich cen, które są dużo niższe niż w przeżywających swój renesans barach mlecznych.

– Nie wiem, ile kosztuje zestaw obiadowy, dlatego, że zwykle on jest z mięsem, a ja mięsa nie jadam. Mogę zdradzić natomiast, że zestaw śniadaniowy kosztuje 20 zł i to nie jest żadna tajemnica. W tej cenie jest śniadanie z napojami typu kawa czy woda mineralna, więc jeżeli jest to przełożenie potem na cenę obiadów w restauracji poselskiej, to rzeczywiście jest atrakcyjne – opowiadał w 2023 r. w rozmowie z serwisem goniec.pl poseł Konfederacji Grzegorz Płaczek.

Zamówiła sejmowe dania i się załamała

Jak to wygląda aktualnie? Wiele się nie zmieniło. Ostatnio do sejmowej restauracji z dziennikarzami „Faktu” wybrała się Katarzyna Bosacka znana m.in. z programu „Wiem, co jem”. Wnioski? Po pierwsze wciąż jest tanio. Za obiadowy zestaw dnia (zupa, danie główne i kompot) zapłaciła 20 złotych. A co ze smakiem? Dziennikarka podzieliła się swoimi wrażeniami.

— Moja zupa grochowa była niedoprawiona, brakowało jej majeranku, nie miała pazura, mało tam było grochu, ziemniaczka trzeba było poszukać. W sumie wyglądało to trochę tak, jakby ktoś gotował w sanatorium dla chorych, a nie dla posłów, senatorów oraz gości, bo w tej stołówce również jedzą goście sejmowi, wycieczki szkolne. Taka stołówka jest trochę wizytówką naszego parlamentu — powiedziała w „Fakcie” Katarzyna Bosacka.

– Na pewno kucharz niespecjalnie kocha gotowanie, bo wszystko było niedosolone, niedopieprzone i niedoprawione tak jak trzeba. W sumie gdybym miała wrócić na tę grochówkę i polędwiczkę wieprzową, to bym się zastanowiła trzy razy – dodała dziennikarka i przyznała, że smakowała jej właściwie tylko surówka z marchewki.

Źródło: Fakt.pl

1 Odpowiedzi na TAK karmią posłów! Poszła na sejmową stołówkę i więcej tam nie wróci. „Jakby ktoś gotował w sanatorium”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *