Oaza spokoju zmieniła się w drugie Mielno. Wczasowicze uciekają, radni idą na wojnę z imprezowiczami. „Rozgrzani promilami”
Okuninka nad Jeziorem Białym przez lata był oazą spokoju. Był, ale już nie jest. Wszystko przez imprezy które drażnią właścicieli ośrodków wypoczynkowych i szukających ciszy turystów. Właściciele dyskotek odbijają piłeczkę.
Będzie za głośno, to zabiorą koncesję
Urlop i wakacyjny relaks niejedno mają imię. Dla jednych to wyjazd do lasu, łowienie ryb i zbieranie grzybów, do tego cisza, spokój i natura. Jest też duża grupa urlopowiczów, dla których wyjazd nad morze czy nad jezioro jest równoznaczne z głośną muzyką, imprezowaniem do rana i szeroko pojętym szaleństwem. W jednym i drugim nie ma niczego złego, każdy powinien wypoczywać tak, jak chce i lubi. Problem pojawia się wtedy, gdy drogi jednych i drugich się przecinają. A taka sytuacja wydarzyła się na Jeziorem Białym we wsi Okuninka (gmina Włodawa).
W ostatnich latach balangowicze upatrzyli sobie to miejsce, z czego właściciele klubów i dyskotek czerpią pełnymi garściami. Jedno z takich miejsc prowadzi nawet syn byłego wójta Włodawy, Sebastian Sawicki. To m.in. z nim radni poszli na wojnę i wprowadzili uchwałę dotyczącą ciszy nocnej w okolicy.
– W przypadku prawa lokalnego i ciszy nocnej obowiązującej od północy do godz. 6 rano będziemy mieli zupełnie inną sytuację i system kar, który zaboli. Jeśli ktoś będzie łamał uporczywie ciszę nocną, będziemy mu mogli odebrać np. pozwolenie na sprzedaż alkoholu. I teraz proszę sobie wyobrazić dyskotekę bez piwa i drinków – przekonuje w „Wyborczej” radny Dariusz Makarewicz.
Okuninka bez głośnych imprez?
– Mieszkam w Orchówku, miejscowości oddalonej o ok. 2,5 km w linii prostej od Okuninki. I proszę sobie wyobrazić, że w środku nocy słychać, jak wykrzykuje do publiczności didżej prowadzący dyskotekę – dodaje radny.
Uchwała była pomysłem wójta Dariusza Semeniuka, który postanowił stanąć po stronie właścicieli ośrodków i turystów szukających ciszy. Ci drudzy mają coraz częściej omijać szerokim łukiem Okuninkę, który coraz bardziej przypomina roztańczone Mielno. Co na to właściciele klubów? Odbijają piłeczkę i biją na alarm.
– Okuninka, Jezioro Białe to wakacje i zabawa, a dyskoteki to jeden z elementów letniego relaksu. Mamy rok 2024, coraz więcej gmin otwiera swoje tereny turystyczno-rekreacyjne z różnego rodzaju imprezami, także tanecznymi. Jeśli zlikwidujemy dyskoteki, znaczna część wczasowiczów tutaj nie przyjedzie, a Okuninka będzie umierać, bo to nie sanatorium dla kuracjuszy – przekonuje Sebastian Sawicki w rozmowie z „Wyborczą”.
Źródło: Wyborcza.pl