Profesor Bralczyk udzielił kolejnego wywiadu i… Znów będzie oburzenie?! Tym razem chodzi o psią adopcję
Jerzy Bralczyk swoją wypowiedzią o „zdychających” psach wywołał zamieszanie. To, co mówi w kolejnym wywiadzie, również może nie wszystkim się spodobać.
„Pies niestety zdechł”
Jerzy Bralczyk rozpętał burzę, wskazując jak według poprawnej polszczyzny powinno się określać śmierć psa. Jedna wypowiedź profesora poróżniła społeczeństwo na dwie grupy, względem dwóch słów.
– Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i te tradycyjne formuły i tradycyjny sposób myślenia… Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies „umarł”, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety „zdechł”. Bardzo lubię zwierzęta, naprawdę – stwierdził językoznawca.
W obronie stwierdzeń wokół swoich pupilów stanęli nie tylko internauci, ale też i gwiazdy. Wśród nich choćby Katarzyna Dowbor czy Doda, które słyną ze swojego zamiłowania do czworonożnych przyjaciół.
Bralczyk odniósł się do całego zamieszania podczas rozmowy z Polską Agencją Prasową. Podczas wywiadu językoznawca przyznał, że zdziwiła go skala zainteresowania wokół słownictwa związanego akurat z tą tematyką.
– Ale to, że ludzi interesują sprawy językowe, cieszy mnie, natomiast hejt jest równoważony wyrazami poparcia, które też postrzegam w internecie. Jednak od pewnego czasu już nie śledzę tego dyskursu, choć mogę sobie wyobrazić i argumenty i inwektywy, które są w nim używane – przyznał profesor.
Ewolucja języka czy „widzimisie” profesora?
Podczas rozmowy ponownie odniósł się do „zdychania” w przypadku zwierząt.
– Być może taka żywa, emocjonalna reakcja wynika z tego, że słowo „zdychać” jest na tyle już postrzegane negatywnie, że bardzo trudno wielu ludziom, którzy są przywiązani do swoich zwierząt, przyjmować je jako neutralne. Ja jestem, jak już podkreślałem wielokrotnie, reprezentantem dawnego pokolenia, dla którego jest ono normalnym słowem – stwierdził Bralczyk.
Podkreślił, że próbę odchodzenia od słowa „zdychać” ocenia jako naganną w odniesieniu do zwierząt.
– To mi się nie podoba, tak jak nie podoba mi się używanie słowa „osoba” w odniesieniu do zwierzęcia, tak jak nie podoba mi się „adoptowanie” zwierzęcia. Adopcja jest bardzo szczególnym rodzajem działania i procesu zarezerwowanym dla ludzi. Jeśli ktoś nie chce używać słów w jego odczuciu nacechowanych negatywnie, jak „zdychanie” – proszę bardzo, ale proponowałbym odejście od tych nadmiernie je uczłowieczających – dodał.
Bralczyk został zapytany o opinię na temat feminizowania języka polskiego. Dziennikarka zwróciła uwagę, że jeśli ktoś woli używać słowa „chirurżka” zamiast „chirurg” w przypadku płci żeńskiej, to ma do tego pełne prawo.
– A jak pani sądzi jak znaczna to część? Myślę, że może być jakieś 3 proc. mężczyzn i 17 proc. procent kobiet — tak bym stawiał. I jestem przekonany, że większość kobiet wolałaby być chirurgami. Wszystko jest ideologią, ale urzędowe, administracyjne wpływanie na język zewnętrzny jest ingerencją szczególnie niepożądaną. Dajmy językowi się rozwijać, ale nie głośmy chwały feminatywów, bo przecież nie na tym polega nasz stosunek do płci – dorzucił na koniec językoznawca. Czy rozmowa z PAP-em przebiegła tak, aby uspokoić burzę w sieci?
Źrósło: PAP