Szykuje się sensacyjny wyborczy scenariusz. TEN kandydat zdobędzie poparcie kilku partii? „Niczego sami nie zdziałamy”
Nieuchwalenie ustawy depenalizującej pomoc przy przeprowadzeniu aborcji może mieć wpływ na wybory prezydenckie. Koalicja rządowa może w pełni poprzeć Rafała Trzaskowskiego. Przynajmniej tak chciałaby to widzieć PO. Przeciw jest zwłaszcza jedna partia.
Kandydat Trzaskowski?
Jak podają media, doszło do nieoficjalnego spotkania liderów partii, które tworzą dziś rząd. Padła na nim propozycja, by jeden kandydat na prezydenta reprezentował całą Koalicję 15 października. Najpewniej byłby nim Rafał Trzaskowski. Pomysł poparł m.in. Włodzimierz Czarzasty.
Właściwie to dość oczywiste: Lewica słabnie, zrobiła fatalny wynik w ostatnich obu wyborach – samorządowych i do europarlamentu. Nie ma też kandydata, który mógłby pociągnąć za sobą tłumy. A na dodatek elektorat podbiera jej właśnie lewicowe skrzydło PO.
– Niczego w tych wyborach sami raczej nie zdziałamy. Po co więc ktoś miałby się zaharowywać dla przegranej sprawy – mówi w rozmowie z WP jeden z polityków Lewicy.
Co zaś zrobi Polska 2050 i PSL? Tu sprawa się komplikuje. O ile jeszcze ta pierwsza partia też może uznać hegemonię Platformy i nie wystawić swojego kandydata (jak zrobiła w wyborach na prezydenta Warszawy), tak ludowcy mogą okazać się twardszymi graczami.
PSL gra na siebie
W tym rządowym kotle miesza właśnie PSL. Partia jest gotowa poprzeć Szymona Hołownię, o ile oczywiście ten odważy się powalczyć o władzę. A staje się to coraz mniej realne. Były showman TVN widzi, że jego ugrupowanie słabnie. Było hitem w wyborach do Sejmu, ale w samorządowych i do Parlamentu Europejskiego „wykręciło” już słabe wyniki. W elekcji prezydenckiej obecny marszałek mógłby zrobić kompromitujący wynik, co mogłoby oznaczać praktyczny koniec jego kariery.
Możliwe, że Hołownia przehandluje swój start w wyborach za pełną kadencję w fotelu Marszałka Sejmu. Co jednak wtedy zrobi PSL? Wystawi Władysława Kosiniaka-Kamysza?
Dziś ludowcy walczą o swoją tożsamość i przyszłość. Muszą odpierać ataki skrajnej lewicy za to, że nie głosowali za depenalizacją pomocy przy aborcji. Wychodzą też z własnymi pomysłami, m.in. proponując projekt ustawy o „wychowaniu patriotycznym” w szkołach czy ustawę o „statusie osoby bliskiej” (alternatywa do projektu dot. związków partnerskich).
PSL można zrozumieć, bowiem partia ta walczy o swoją przyszłość. Tyle że z tego wszystkiego cieszy się PiS. Chodzi o to, że konflikty wewnątrz koalicji utrudniają, a wręcz uniemożliwiają realizacje części obietnic wyborczych PO (nie mówiąc o Lewicy). W efekcie wyborcy mogą się do całego obozu antyPiS zniechęcić, bowiem ten drugi przynajmniej był sprawczy. A wszystko to może odbić się na wynikach elekcji prezydenckiej i pomóc Nowogrodzkiej utrzymać Pałac Prezydencki
Źródło: wp.pl