Odnalazł się! Obajtek wreszcie zeznaje przed komisją, od razu zamieszanie. „Proszę nie krzyczeć”

screen/ Sejm
Trochę mu to zajęło, ale wreszcie jest. Daniel Obajtek stawił się na przesłuchanie przed komisją śledczą, która bada aferę wizową. – To nie ja powinienem tu siedzieć – stwierdził na początku.
Sejmowa komisja śledcza do spraw afery wizowej już wcześniej trzy razy wzywała go na przesłuchanie, ale Daniel Obajtek nie przychodził. Tłumaczył, że prowadzi kampanię do Parlamentu Europejskiego, a przesłuchanie jest elementem politycznej gry jego przeciwników. Teraz, skoro jesteśmy już po wyborach, Obajtek przyszedł na przesłuchanie.
– Oczywiście, że się stawię. Mam taki obowiązek – zapewniał we wtorek rano w programie „Graffiti” na antenie Polsat News. Jak powiedział, tak zrobił.
– Usłyszycie państwo wiele ciekawych rzeczy. Nie wiem czego mam się spodziewać – mówił Jeszce przed rozpoczęciem przesłuchania. Po złożeniu przyrzeczenia, były szef Orlenu skorzystał z prawa do swobodnej wypowiedzi.
– To nie ja powinienem dzisiaj tutaj siedzieć przed państwem. Z jednej prostej przyczyny: Orlen ani prezes Orlenu nie zajmował się nielegalnymi imigrantami – oświadczył Daniel Obajtek. Zasugerował, że przed komisją powinien stanąć choćby prezes Hyundaia. – Jeżeli komisja dochodzi wszelkich starań, to powinien pan przewodniczący do Seulu wysłać polską policję, by ściągnęła pana prezesa Hyundaia.
– Bez wycieczek osobistych. Nie będzie pan pouczał komisji, kogo ma wezwać – przerwał mu przewodniczący komisji Marek Sowa.
– Łamie pan moje prawo do swobodnej wypowiedzi. Ja nie powiedziałem nic, co jest nieprawdą – bronił się Obajtek. – Przerywanie jest nieeleganckie. Tak samo jak pozbawianie mnie praw, które powinien mieć każdy zeznający przed komisją – dodał. Zasugerował, że przed komisję powinien trafić też obecny szef Orlenu.
– To jest skandal, żeby mylić nielegalnych imigrantów z pracownikami. To tak, jakby powiedzieć Polakom pracującym za granicą, że są nielegalnymi migrantami – mówił dalej były szef Orlenu. Dalej opowiadał, że firma była pozostawiona w fatalnym stanie. I kolejny raz przerwał mu przewodniczący Sowa.
– Wypowiedź powinna dotyczyć kwestii związanych z celem przesłuchania. Pan przyszedł mówić o działalności Orlenu. To nie jest przedmiot badania komisji – mówił przewodniczący.
– Widzę, że jest pan zdenerwowany – odparł Obajtek.
– Nie będzie pan wygłaszał żadnych manifestów politycznych – zareagował Marek Sowa.
– Proszę nie krzyczeć na świadka! – wtrącił Daniel Milewski z PiS. Gdy kilka minut później dorzucił kolejne wtrącenie, upomniał go przewodniczący.
– Będzie pan obserwował obrady komisji z innego budynku – powiedział Marek Sowa.