Wojciech Hermeliński: Zmiany w kodeksie wyborczym są niekorzystne i wprowadzają chaos

– Zmiany, które zostały wprowadzone, są niepotrzebne, ponieważ powodują zamieszanie i nie są potrzebne. Należy powiedzieć, że podstawową zasadą jest to, iż wprowadzanie istotnych zmian w ordynacji wyborczej powinno odbywać się pod kątem parlamentu przyszłej kadencji, a nie obecnej. Ta reguła została złamana, a same przepisy nie są profrekwencyjne, jak zapewniają rządzący, a niektóre zaś z punktu widzenia kodeksu wyborczego są niekorzystne – z Wojciechem Hermelińskim, byłym przewodniczącym PKW i sędzią Trybunału Konstytucyjnego o nowelizacji kodeksu wyborczego rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno Sejm uchwalił nowelizację kodeksu wyborczego. Jak Pan ją ocenia?
Wojciech Hermeliński: Zmiany, które zostały wprowadzone, są niepotrzebne, ponieważ powodują zamieszanie i nie są potrzebne. Należy powiedzieć, że podstawową zasadą jest to, iż wprowadzanie istotnych zmian w ordynacji wyborczej powinno odbywać się pod kątem parlamentu przyszłej kadencji, a nie obecnej. Ta reguła została złamana, a same przepisy nie są profrekwencyjne, jak zapewniają rządzący, a niektóre zaś z punktu widzenia kodeksu wyborczego są niekorzystne.
Powiedział Pan, że zmiany te wprowadzają chaos i są niepotrzebne. Dlaczego?
Dobrym przykładem jest tworzenie nowych komisji wyborczych, których ma zostać utworzonych między 6000 a 10 000. Jednak nie ma żadnych analiz, które mówiłyby, dlaczego nowe komisje miałyby zostać utworzone. Jak i również, czy rzeczywiście jest tak, jak twierdzą rządzący, że istnieje pewna część wyborców, która jest pozbawiona bliskiego dostępu do lokali wyborczych. Takich badań nie ma.
Należy powiedzieć, że za utworzenie nowych komisji będą odpowiadali samorządowcy, którzy są najczęściej powiązani z PiS-em, gdyż nowelizacja ma zwiększyć frekwencję, ale tylko wyborców jednego ugrupowania, które obecnie jest u władzy. Procedura tworzenia nowych obwodów będzie wyglądała w sposób następujący, jeśli wójt zgłosi potrzebę utworzenia komisji w swojej miejscowości, to ten będzie rozpatrywany przez komisarza wyborczego i jeśli zostanie rozpatrzony pozytywnie, to wówczas obwód zostanie utworzony. Nie zmienia to jednak faktu, że tego rodzaju specjalny tryb jest niepotrzebny, gdyż nowe komisje będą tworzone w zasadzie bez żadnego uzasadnienia.
Oprócz tego ustawodawca nie wziął pod uwagę istotnego faktu. Mianowicie, czy nowe komisje będą miały odpowiednią ilość członków jak i również gdzie będą mogły urzędować. To pokazuje, że nowelizacja ta nie została przemyślana.
Obóz rządzący sugeruje, że komisje wyborcze mogłyby urzędować w kościołach. Jak Pan to skomentuje?
Nie, bo kościoły mają inne przeznaczenie. Nie można z kościołów robić komisji wyborczych i takiego rozwiązania sobie nie wyobrażam.
W tym roku wybory parlamentarne. Jak długo przed wyborami, można dokonywać zmian w ordynacji wyborczej?
Jedno z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego reguluje tą sprawę. Mianowicie, że istotne zmiany w ordynacji czy kodeksie wyborczym, można dokonywać nie później niż pół roku przed datą wyborów. Jednak należy wziąć pod uwagę, że w orzeczeniu jest już mowa o samym zarządzeniu wyborów, które są ogłaszane najpóźniej 90 dni przed zakończeniem kadencji Parlamentu. A zatem odpowiadając na Pana pytanie, do połowy lutego wszelkie zmiany w kodeksie wyborczym muszą zostać wprowadzone w życie.
Jednak co do samej nowelizacji i jej zapisów są różne opinie. Mianowicie fakt, że nie są to istotne zmiany, z czym mogę się po części zgodzić, gdyż poza nowym trybem powoływania komisji wyborczych, umożliwieniem nagrywania mężom zaufania i innym obserwatorom społecznym, ale nie tylko procesu liczenia głosów jak i również wyborców, co jest złamaniem prawa do prywatności. Oprócz tego takimi zmianami jest zwiększenie przejrzystości, co ma polegać na odczytywaniu głosów w czasie ich liczenia, co z kolei wydłuży proces zliczania głosów, gdyż daje ona jeszcze możliwość zapoznania się z kartą każdemu członkowi komisji. Są to na tyle istotne zmiany, które powinny zostać wprowadzane zgodnie z terminem.
Nowelizacja przewiduje wprowadzenie Centralnego Rejestru Wyborców czy bezpłatny przewóz osób do lokali wyborczych, które zamieszkują gminy pozbawione publicznego transportu. Co Pan sądzi o tych zmianach?
Uważam, że wprowadzenie takiego rejestru to dobry pomysł, bo jako przewodniczący PKW wiele razy dopominałem się, żeby taki spis powstał, gdyż rozwiązuje on wiele problemów. Wiele razy się zdarzało, że wyborca w dniu wyborów chciał oddać głos w innym miejscu niż swoje miejsce zamieszkania, a wniosek, który wysłał do właściwej gminy, nie dotarł na czas.
Czy nie obawia się Pan, że Centralny Rejestr Wyborców może zostać użyty przez obóz rządzących do własnych celów?
Zawsze jest taka obawa, ale teraz jest też taka możliwość, bo każda gmina dysponuje spisami swoich mieszkańców. Hipotetycznie tak, ale nie wiem w jakim celu można byłoby to wykorzystać.
Czy zmiany te są w Pana ocenie pro frekwencyjne?
Tak, ale tylko wybiórczo.
W jakim sensie?
Zmiany będą pomagały obozowi rządzącemu poprzez fakt, że do urn pójdzie większa ilość wyborców z elektoratu Zjednoczonej Prawicy, która z jakichś powodów nie mogła się znaleźć w lokalach wyborczych w poprzednich latach. To będzie sprzyjało w czasie wyborów, ale do jakiego stopnia to trudno powiedzieć.
Odpowiadając na Pana pytanie, to uważam, że są inne metody na zwiększenie frekwencji. Jak na przykład głosowanie korespondencyjne, którego władza nie chce przywrócić.
Dlaczego w Pana ocenie władza tego rodzaju głosowania nie chce przywrócić?
Rządzący twierdzą, że może to sprzyjać fałszowaniu, co trudno mi sobie wyobrazić, gdyż wyborca, który oddaje w ten sposób głos, wkłada go do koperty i wysyła pocztą. Argumenty te są nieracjonalne i odrzucają dobrą metodę, która jest pro frekwencyjna.
W jaki sposób zmiany w kodeksie wyborczym mogą wpłynąć na wynik wyborów?
Nie sądzę, żeby miały one istotny wpływ na ostateczny wynik, ponieważ jak mówią specjaliści od prawa wyborczego, to wcale nie jest tak, że starsi wyborcy nie biorą udziału w procesie wyborczym. Często rezygnacją z pójścia do lokalu jest brak znajomości kandydatów, co się zdarza najczęściej w przypadku wyborów samorządowych czy parlamentarnych. To potwierdzają różne analizy.
W tym roku wybory parlamentarne, a w przyszłym samorządowe i euro parlamentarne. Jak Pan to skomentuje?
Władza, która wydłużyła kadencję samorządowcom z czterech do pięciu lat nie wzięły pod uwagę, że wybory samorządowe i europejskie będą na siebie nachodziły. To jest nieprzemyślany ruch podobnie jak pomysł przesuwania terminu wyborów samorządowych z 2023 na 2024, gdyż nie było co do tego żadnych istotnych przesłanek prawnych.
Na Ukrainie od prawie roku trwa wojna, a na granicy polsko-białoruskiej stan wyjątkowy. Czy nie obawia się Pan, że sytuacja ta może posłużyć władzy do odraczania terminu wyborów parlamentarnych?
Tak, tylko jeśli zostałby wprowadzony faktycznie jeden ze stanów wyjątkowych tak jak przewiduje to ustawa zasadnicza. W mojej ocenie rządzący nie poważą się na taki ruch, bo świadczyłoby to, że Zjednoczona Prawica obawia się oddania rządów i przejścia do ław opozycji, a żeby tego uniknąć jest gotowa posunąć się do wszystkiego.
Jeżeli nie udałoby się obsadzić nowych komisji odpowiednią ilością ludzi, to co wówczas?
Wątpię, żeby doszło do takiego scenariusza, bo odkąd pamiętam zawsze z obsadą wszystkich komisji wyborczych były problemy, ale ostatecznie udawało się je obsadzić. Niewykluczone, że teraz za pomocą różnych metod, jak na przykład zmniejszenie członków komisji przez ustawodawcę również uda się je obsadzić. Takie problemy zdarzają się przy każdych wyborach.
Opozycja oraz rządzący zapowiadają akcję kontrolowania wyborów. Jak Pan sądzi, czy przy obecnej polaryzacji, wzajemnej nieufności jak i również zdewastowaniu najważniejszych instytucji w kraju, to czy nie obawia się Pan, że wynik będzie ciągle podważany?
Takie ryzyko oczywiście istnieje, aczkolwiek uważam, że gwarancję, które zawiera kodeks wyborczy są na tyle wystarczające, że uniemożliwią fałszowaniu wyborów na dużą skalę. Nie oznacza to jednak, że nieprawidłowości mogą nie mieć miejsca.
Natomiast odpowiadając na Pana pytanie, to w mojej ocenie wszystkie ruchy obywatelskiej kontroli wyborów są jak najbardziej dobrą inicjatywą, bo do procesu wyborczego należy angażować społeczeństwo. Oczywiście zgodnie z prawem. W mojej ocenie uprawnienia mężów zaufania czy też obserwatorów społecznych są na tyle duże, że są w stanie wyeliminować wszelkie nieprawidłowości, jakie mogą się pojawić.
Jak ewentualne podważanie wyniku wyborów przez obie strony konfliktu politycznego może wpłynąć na państwo?
To byłyby działania szkodliwe i abstrahując od tego, które ugrupowanie wygrałoby nadchodzące wybory parlamentarne. Należy powiedzieć, że podobna sytuacja była w 2014 roku, kiedy w wyniku awarii systemu PiS stawiał zarzuty, że wybory zostały sfałszowane. W tymże do tej pory nie ma żadnego dokumentu, który potwierdziłby te zarzuty.
Niewykluczone, że w obecnej sytuacji podobne zarzuty mogą również powstać, zwłaszcza gdy wyniki wyborów zatwierdzać będzie Izba Kontroli i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym, w której zasiadają nominaci władzy. Jednak nie obawiałbym się takiego scenariusza, że obie strony zarzucałyby sobie fałszerstwo.
Dlaczego?
Ponieważ, mimo wszystko, co politycy nie będą mówić, to uważam, że przy mechanizmach, które zawiera kodeks wyborczy nie ma możliwości sfałszowania wyborów. Nie oznacza to, że może dochodzić do nieprawidłowości na poziomie komisji obwodowych, ale są tam mężowie zaufania i obserwatorzy społeczni, którzy są obecni przy procesie liczenia głosów, sporządzania protokołu i przewożenia dokumentów z obwodu do okręgu, a następnie do PKW.
Bardzo dziękuję za rozmowę.