Służby wpadły na niepokojący trop, chodzi o pożar na Marywilskiej 44. To DLATEGO śledztwo jest owiane tajemnicą?
Śledczy wciąż badają, co spowodowało pożar na Marywilskiej 44. Służby nie wykluczają, że za podpaleniem mogła stać zorganizowana grupa przestępcza.
Takiego pożaru Warszawa nie widziała od lat
Pożar hali targowej na Marywilskiej 44 w Warszawie, do której doszło 12 maja, wstrząsnął stolicą. Nie chodzi tylko o skalę zniszczeń, ale przede wszystkim o utratę setek miejsc pracy i dorobku życia przedsiębiorców. Przypomnijmy: zgłoszenie o pożarze strażacy otrzymali o godz. 3:30 nad ranem. Wszystko dzięki czujnikom przeciwpożarowym, które są zamontowane na terenie obiektu. Straż pożarna była na miejscu już po 11 minutach, jednak zastała dramatyczny obraz.
— Po przyjeździe dwóch pierwszych zastępów okazało się, że ponad dwie trzecie hali objęte jest pożarem. Kierunek wiatru powodował, że ogień przenosił się także przez dach. Wysłany został robot gaśniczy. Ze względu na temperaturę i zagrożenie niemożliwe było wprowadzenie ratowników do środka – tłumaczył w rozmowie z serwisem Onet Mariusz Feltynowski, Komendant Główny PSP.
Sprawa pożaru, który rozprzestrzenił się w tak szybkim tempie od początku budził wątpliwości ekspertów.
— To bardzo dziwna sytuacja, że po kilkunastu minutach pożarem była już objęta taka powierzchnia — stwierdził w rozmowie z Onetem Nadbryg. dr inż. Feltynowski.
To było podpalenie na zlecenie?
Szczegółowe dochodzenie, które trwa od kilkunastu dni przynosi pierwsze efekty. Wg. informacji „Rzeczpospolitej”, Mazowiecki Wydział do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie, który prowadzi śledztwo, rozszerzy jego zakres. Powód? – Postępowanie będzie prowadzone również z artykułu 258 kodeksu karnego, który dotyczy udziału w zorganizowanej grupie przestępczej – powiedział prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej.
Jak poinformowano, biegły będzie badał, dlaczego hala, mimo posiadania kurtyn przeciwpożarowych i systemu automatycznego powiadamiania straży, tak szybko i całkowicie spłonęła.
„Rzeczpospolita” dodaje, że śledztwo owiane jest tajemnicą, nieujawniane są nawet wyniki oględzin. Dlaczego? Być może odpowiedzią na to pytanie są słowa premiera Donalda Tuska. – Mamy także dzisiaj prawo przypuszczać – to jest może złe słowo, ale sprawdzamy wątki i one są dość prawdopodobne – że służby rosyjskie miały także coś wspólnego z głośnym pożarem na ul. Marywilskiej – stwierdził szef rządu.
Źródło: rp.pl