Żartowniś Kaczyński chciał rozbawić publiczność. Zwrócił się do Brudzińskiego, na sali śmiech! „No pozwolę sobie powiedzieć”
Jarosław Kaczyński wychwalał, Joachim Brudziński słuchał peanów na swoją część. W pewnym momencie prezes PiS rozbawił publiczność, dokonując zaskakującego porównania.
Kaczyński i Brudziński
Jarosław Kaczyński i Joachim Brudziński byli głównymi bohaterami spotkania wyborczego w Kozielicach. Prezes PiS wychwalał europosła, który walczy o kolejną kadencję w Brukseli. Lider PiS naturalnie straszył Unia Europejska, Zielonym Ładem, straszył, że Polska straci suwerenność.
– Chcę jasno powiedzieć, ci wszyscy, którzy tu są na liście, z Joachimem Brudzińskim na czele, idą do tego europarlamentu po to, by ten proces zatrzymać i odwrócić – mówił Kaczyński. A potem dokonał zaskakującego porównania, które rozbawiło publiczność i samego europosła.
– A tak przy okazji, pan europoseł, no pozwolę sobie powiedzieć po prostu Joachim, bo od dziesięcioleci jesteśmy po imieniu, mimo przepastnej różnicy wieku, bo to mężczyzna w sile wieku, ja dziadziuś – mówił prezes, co spotkało się z uznaniem widowni. Gdy Kaczyński to powiedział, Brudziński wstał i podziękował zebranym za oklaski. Rozpoczęło się też skandowanie.
– Joachim! Joachim! – wolała sala. I tu wtrącił się prezes, który ewidentnie był w formie żartownisia.
– Proszę państwa, ma ładnie na imię prawie jak ja! Też na „jot”! – ocenił, na co znów sala zareagowała śmiechem.
Odpowiedź na zarzuty
Kaczyński odpowiadał też na zarzuty dotyczące prorosyjskości rządów PiS. Oczywiście odrzuca wszelkie oskarżenia.
– Nie dajmy się oszukiwać. Bo będą coraz to nowe fale oszustwa, obrzucania nas błotem. A to „złodzieje”, a to „rosyjscy agenci”, a niedługo będą ogłaszali, że jesteśmy z Marsa, żeby zniszczyć Polskę, a w szczególności „znakomitą partią uczciwych ludzi pod wodzą Donalda Tuska”, czyli Koalicję Obywatelską – kpił prezes. – Nie jesteśmy z Marsa, nie jesteśmy rosyjskimi agentami. Byliśmy tymi, którzy przez cały czas byli twardo przeciwko Rosji! To chyba wszyscy wiedzą. Widzieliśmy to niebezpieczeństwo (…). To po prostu było poczucie realizmu. I nigdy nie byliśmy złodziejami. Niejeden złodziej, bo tacy się w naszych szeregach czasem znajdowali, bardzo drogo za to zapłacił i to z rąk wymiaru sprawiedliwości – przekonywał Kaczyński.