Takie mogą być efekty zmiany kodeksu wyborczego. TYLE jest głosów do wzięcia
PiS zmienia kodeks wyborczy. Jeżeli projekt partii rządzącej wejdzie w życie, liczba wyborców może wzrosnąć nawet o 500 tysięcy. Kaczyński i spółka liczą, że będą to głosy, które pomogą im zwyciężyć.
Kodeks wyborczy do zmiany! – zadecydowano przy Nowogrodzkiej, gdy stało się jasne, że PiS nie zdobędzie bezproblemowo trzeciej kadencji. Sondaże od dłuższego czasu pokazują, że partia Kaczyńskiego może i wygra wybory, ale nie zdobędzie liczby mandatów wystarczającej do samodzielnych rządów. Dlatego Jarosław Kaczyński uznał, że będzie walczył o każdy głos, bo każdy mandat będzie na wagę złota.
Prezes zapowiadał zmiany podczas swoich spotkań z wyborcami. Oficjalnie zmiany w kodeksie PiS tłumaczy chęcią zadbania o wyborców i ułatwienia im oddania głosu. Pada hasło: „profrekwencyjność”. Dziwne jednak, że władza przypomniała sobie o „profrekwencyjności” dopiero wtedy, gdy ma problemy w sondażach.
– Nikt nie ma chyba wątpliwości, że PiS miał 7 lat na to, żeby zmienić ordynację wyborczą. Jeżeli miałby dobre zamiary i jeżeli to nie byłoby tak, że w tej chwili czują, że im się pali pod nogami i dlatego zmieniają ordynację wyborczą, to zrobiliby to rok, dwa lata temu, czy jeszcze przed poprzednimi wyborami – oceniła PiS-owski projekt Katarzyna Lubnauer w „Faktach po Faktach”.
Co ciekawe, ów „profrekwencyjny” projekt utrudnia głosowanie Polonii, m.in. poprzez likwidację głosowania korespondencyjnego. Dziwnym trafem akurat za granicą większe poparcie powinna mieć opozycja, co pokazały wybory prezydenckie. Wśród Polonii wygrał Rafał Trzaskowski z wynikiem ponad 74 proc. Eksperci szacują, że zmieniony kodeks wyborczy może skutkować utratą jednego mandatu przez opozycję na rzecz PiS.
Z kolei w Polsce liczba wyborców ma wzrosnąć nawet o 500 tysięcy. Nowogrodzka liczy, że większość z tej nowej puli trafi do Zjednoczonej PRawicy.
– Wszystko zależy od tego, ile rzeczywiście powstanie nowych komisji – ocenia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej i szef portalu StanPolityki.pl. – Dziś jeszcze tego do końca nie wiemy. 500 tysięcy głosów to około 7–8 tysięcy nowych komisji w powiatach ziemskich. Będziemy publikować wkrótce nową analizę. Frekwencja wzrośnie nierównomiernie w różnych powiatach, w zależności od nasycenia komisjami. To nie jest wprost 500 tysięcy nowych głosów dla PiS, ale po prostu 500 tysięcy wyższej frekwencji. Ale jednak na obszarze korzystnym dla partii rządzącej – podkreśla ekspert.
Źródło: Rzeczpospolita