Coraz więcej pytań ws. pożaru na Marywilskiej. Zrozpaczeni kupcy nie wierzą w przypadek. „Gdzie te systemy?”
Marywilska 44 stanęła w płomieniach w niedzielny poranek. Jakie były przyczyny pożaru? Zdruzgotani najemcy, którzy stracili swoje sklepy, nie wierzą w przypadek.
Tragiczny pożar w hali targowej
Marywilska 44 to centrum handlowe, które okazało się schronieniem dla wielu osób „uciekających” z Jarmarku Europa, kiedy to okazało się, że Polska będzie gospodarzem Euro 2012. Przed budową Stadionu Narodowego obiekt był centrum ulicznego handlu. Targowisko przy ulicy Marywilskiej gromadziło setki małych sklepików, głównie wietnamskich właścicieli.
W niedzielę nad ranem wybuchł potężny pożar. W akcji gaśniczej wzięło udział aż 250 strażaków a na miejscu prace prowadziło aż 99 wozów bojowych. Sytuacja została opanowana przed południem. Niestety, ogień strawił dorobki życiowe tysięcy ludzi.
– Piętnaście lat pracy poszło z dymem. Towar, pieniądze, dokumenty. Przecież to jest w większości nie do odtworzenia. Niektórzy tu na trawie bladym świtem siedzieli i płakali. To jest tragedia, która dopiero się rozpoczyna, bo dziś jesteśmy w szoku, ale jak jutro wstanie nowy dzień, to dopiero to chyba do nas dojdzie – powiedział jeden z najemców w rozmowie z Onetem.
Przed halą podczas pożaru zgromadzili się właściciele stanowisk handlowych, którzy w bezsilności obserwowali jak ich dorobek życia idzie z dymem. Dochodziło do omdleń, a pogotowie musiało interweniować kilkanaście razy.
Najemcy załamują ręce
– Jestem od rana na proszkach. Syn jak tylko się rano obudził i się dowiedział, co się stało, to zaczął płakać i dotąd nie przestał. Kolega przed weekendem kupił towar za 300 tys. zł i wszystko miał w boksach. W jedną noc to wszystko stracił. Z mojej dostawy też wszystko spłonęło, niczego nie udało się uratować – wyznał Pan Robert.
Okazało się, że najemcy mierzyli się ostatnio ze sporymi podwyżkami czynszu. Próbowali się im sprzeciwiać, protestując, dzięki czemu udało się załagodzić wzrost kosztów. Mimo tego, iż spór się zakończył, najemcy twierdzą, że do pożaru nie doszło przez przypadek.
– Kilkanaście hektarów hali spłonęło w jakim czasie? Pół godziny? Ok, to jest branża tekstylna. To się wszystko szybko pali, ale gdzie te wszystkie systemy przeciwpożarowe? Poza tym ochrona tu jest całą dobę. Wszystko na nic – mówił jeden z najemców.
Inni sugerują wprost, że teren hali to łakomy kąsek dla deweloperów, którzy budują się w okolicy na potęgę. Strażacy, którzy brali udział w akcji gaśniczej, również przyznali, że pożar wyglądał dość dziwnie. Uważają, iż grodzie przeciwpożarowe powinny zadziałać, jednak nic takiego nie miało miejsca. System przeciwpożarowy dał radę poinformować strażaków o pożarze, jednak nic więcej nie zadziało.
– To bardzo dziwna sytuacja, że po kilkunastu minutach pożarem była już objęta taka powierzchnia – powiedział komendant główny PSP.
Inwestor nadal utrzymuje, że nie znają jeszcze przyczyn wybuchu tak rozległego pożaru oraz zapewnia, że hale zostaną odbudowane.
Źródło: Onet