Schreiber zapewniał, że TEGO nie zrobi, ale… zrobił. Teraz gęsto się tłumaczy, internauci grzmią. „Kłamczuszek bez kręgosłupa”
Łukasz Schreiber przez kilka tygodni zaklinał się, że nie wystartuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wystartował. Tak się tłumaczy.
Łukasz Schreiber nie chciał, ale musiał. Albo jak kto woli, kandyduje, ale się nie cieszy. „Gazeta Wyborcza” zebrała całą litanię zapewnień polityka PiS, który postawił sobie za punkt honoru, rezygnację ze startu w czerwcowych wyborach. Reporter gazety rozmawiał z posłem PiS w wieczór wyborczy 7 kwietnia.
– Stworzył pan niezłą bazę do wyborów europejskich… – zagaduje. – Nie interesują mnie wybory do Parlamentu Europejskiego – oświadcza zdecydowanie Łukasz Schreiber. – Z ręką na sercu? – dopytuje dziennikarz. – Z ręką na sercu, na sto procent nie będę w nich startował. Niezależnie od tego, jaki tu będzie rezultat, nie będę w nich startował. Nie interesują mnie zupełnie – deklaruje w mocnych słowach.
Dziennikarz „Wyborczej” mówiąc „baza” miał na myśli liczbę głosów, jaką polityk zdobył w wyborach parlamentarnych i samorządowych. Odpowiednio było to ponad 44 tys. głosów i ponad 32 tys., gdy schował szyld PiS i ubiegał się o prezydenturę Bydgoszczy.
Na kilka dni przez ogłoszeniem list PiS do PE, polityk zamieścił filmik na Facebooku i podtrzymał swoją deklarację. – Nie możecie uwierzyć, że mógłbym chcieć zamienić naszą piękną, cudowną Bydgoszcz na tę paskudną Brukselę – mówił z uśmiechem.
Ta paskudna Bruksela…
Okazuje się, że ta paskudna Bruksela jednak leży na trasie Łukasza Schreibera. Poseł PiS znalazł się na ostatnim dziesiątym miejscu na liście wyborczej z Kujawsko-Pomorskiego. I dla jasności, masa polityków weszła już do Sejmu z ostatniego miejsca, a niektórzy nawet o to miejsce zabiegają. Przypomnijmy, że Roman Giertych dostał się do Sejmu z ostatniego miejsca w Kielcach.
Teraz Łukasz Schreiber tłumaczy się na Facebooku ze swojej decyzji, którą opisał w 10 punktach. Oczywiście wszystko jest zalane sosem patriotycznym. Przytoczmy zatem tłumaczenie nr. 3.
– Odpowiedziałem twierdząco na prośbę ze strony władz mojego ugrupowania, ponieważ zdaję sobie sprawę, że będą to ostatnie wybory przed prezydenckimi i dlatego tak ważne jest zwycięstwo obozu patriotycznego – każdy głos się więc liczy. Stąd też wszystkie ręce na pokład! – czytamy.
– Niezmiernie ważne jest, aby w nowym PE znalazło się jak najwięcej wolnościowych, prawicowych posłów, którzy będą mogli powstrzymać szaleństwo lewicowych eurokratów. Postaram się więc do tego dołożyć skromną cegiełkę – pisze w punkcie szóstym.
Pod wpisem polityka aż się zakotłowało. – Ci pisowcy to honoru nie mają – pisze internautka. – A nie dalej niż kilka dni temu nie zaprzeczałeś przypadkiem temu, że będziesz startował? Kłamczuszek bez kręgosłupa – czytamy. – Co parę dni zmiana decyzji. Ciekawy sposób prowadzenia polityki – komentuje jeden z użytkowników.
Źródło: Gazeta Wyborcza, Facebook