Wstrząsające relacje świadków, tak wyglądała tragedia w Szczecinie. „Przerażające”, „Strasznie dużo krwi”
33-letni kierowca rozpędził auto i wjechał w grupę przechodniów na placu Rodła w centrum Szczecina. Rannych zostało 20 osób. – Najbardziej utkwił mi w głowie krzyk dwójki dzieci – mówi jeden ze świadków zdarzenia.
Wypadek w Szczecinie
Wieść o tragicznym wypadku w Szczecinie wstrząsnęła całą Polską. Do tragicznego zdarzenia doszło w piątek w centrum miasta. 33-letni kierowca wjechał w tłum przechodniów. Poszkodowanych jest 20 osób w wieku od 5 do 62 lat. Sprawca został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
– Dotychczasowe ustalenia śledztwa pozwoliły na przyjęcie, że zdarzenie – wjechanie w grupę ludzi – miało charakter intencjonalny i umyślny – mówi w rozmowie ze stacją TVN24 rzecznik prokuratury Piotr Wieczorkiewicz. Kierowca ma odpowiedzieć za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, usiłowanie zabójstwa wielu osób, ucieczkę z miejsca zdarzenia oraz spowodowanie obrażeń. W organizmie kierowcy nie wykryto alkoholu i środków psychotropowych. Grozi mu nawet dożywocie. Sąd podjął decyzję o zatrzymaniu go w areszcie.
Relacje świadków
TVN24 dotarło do świadków zdarzenia.
– Siedziałem w tym czasie w samochodzie nauki jazdy i ten mężczyzną zdążył mnie ominąć. Była sekunda, może dwie i było słychać potężny huk – mówi jeden z nich, Igor. – Ten kierowca jechał na oko 70-80 km/h buspasem pod prąd. Cała przednia szyba była zbita i uchylone lewo okno, przez które wystawała mu głowa. Na wysokości przystanku autobusowo-tramwajowego na wysepce wjechał na czołówkę z drugim samochodem. Siłą rozpędu wjechał w trzy kolejne osoby. Miałem tę osobę 30 cm od siebie i patrzyłem się na nią chwilę przed tym, jak wjechała w grupę ludzi. To było przerażające – relacjonuje. Drugi świadek, Mikołaj, jechał na rowerze.
– Spojrzałem w prawo i zobaczyłem, jak ludzie odbijają się od tego forda. Tragiczne przeżycie. Strasznie dużo krwi, ludzie krzyczeli. Najbardziej utkwił mi w głowie krzyk dwójki dzieci. Nie mogłem się otrząsnąć przez pierwsze kilka godzin – mówi. Przyznaje, że niewiele brakowało, a samochód wjechałby także w niego, to była kwestia sekund.
– Moją pierwszą reakcją było zejście z roweru, ściągnięcie torby i wykonanie telefonu na 112. Z innym z rowerzystów staraliśmy się pomóc poszkodowanym. Po kilku minutach przyjechały służby ratunkowe – opowiada świadek.
Źródło: TVN24