Najlepsi z najlepszych? Kuriozalne kandydatury na następcę Andrzeja Dudy

Prezydentura Andrzeja Dudy kończy się już za kilkanaście miesięcy.
W Prawie i Sprawiedliwości trwają gorące poszukiwania jego następcy, choć wybór łatwy nie jest. Pogłoski o tym, że miałby to być były wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński nie budzą entuzjazmu w partii. Co więcej, to że może być to „nowy Duda” z rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego może być wręcz obciążeniem.

Wiara w nieomylność lidera Zjednoczonej Prawicy jest dziś w partii coraz mniejsza. Jak donosi „Newsweek” w PiS narasta zmęczenie Jarosławem Kaczyńskim i jego kolejnymi pomysłami. – Ludzie pytają coraz częściej, co prezes miał na myśli: czy szykować się na kampanię, czy są jakieś plany na demonstracje, czy wiemy co dalej. I niestety często nie wiemy – podkreślają rozmówcy „tygodnika. Sam Bocheński to polityk bez większej rozpoznawalności, któremu niechętna jest centrala na Nowogrodzkiej.

W tej sytuacji do głosu coraz częściej dochodzą ludzie spoza jądra decyzyjnego tej partii, zwłaszcza Ci z parciem na szkło. Do takich osób niewątpliwie należy Przemysław Czarnek, który w rozmowie z dziennikiem „FAKT” przedstawił swoje typy prezydenckiego kandydata. Nie można uniknąć wrażenia, że kieruje się on głównie własnymi sympatiami i szansą na umacnianie swojej pozycji, bo argumenty za wymienionymi nazwiskami zdecydowanie nie są merytoryczne.

Top of the top

— Mamy całą ławkę liderów Prawa i Sprawiedliwości i każdy z nich mógłby być kandydatem na prezydenta — ocenił polityk. Zaczynając od pana premiera Mateusza Morawieckiego, przez pana premiera Mariusza Błaszczaka, przez panią marszałek Elżbietę Witek, panią premier Beatę Szydło. To są nazwiska absolutnie top of the top i rzeczywiście wśród nich należałoby w pierwszej kolejności upatrywać tych, którzy mogliby być kandydatami na kandydatów na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Były minister nauki i szkolnictwa wyższego wydaje się kompletnie nie zauważać, że wymienił nazwiska skompromitowane i zużyte. Morawiecki to skazany kilkukrotnie w trybie wyborczym kłamca, Elżbieta Witek zdewastowała powagę urzędu Marszałka Sejmu, a popularność byłej premier zniknęła chwilę po aferze z nagrodami dla jej ministrów i setkach tysięcy złotych, które „im się po prostu należały”.

Oczywiście, wiele wskazuje na to, że ktokolwiek nie zyskałby nominacji „Zjednoczonej” prawicy, to i tak może powalczyć o drugą turę wyborów w 2025 roku, ale szanse że którykolwiek z nich uzyska głosy większości wydają się dziś znikome. Festiwal próżności będzie jednak trwał, w przerwach pomiędzy wezwaniami do prokuratury. Tak się bowiem składa, że wszystkich wymienionych przez Czarnka (zresztą z nim włącznie) polityków łączy jedno – nieuchronne rozliczenia za szereg afer, których byli czołowymi postaciami.

 

Avatar photo
Michał Kuczyński

Ciężko jest funkcjonować w rzeczywistości, w której prawdę trzeba z wielkim trudem udowadniać, a kłamstwo trafia do mas bez weryfikacji. Piszę i komentuję politykę i sprawy gospodarcze od kiedy pamiętam, najpierw z perspektywy studenta prawa, potem urzędnika, dziś przedsiębiorcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *