Putin zaatakuje Polskę? Złowroga analiza rumuńskiego historyka
Władimir Putin już teraz na wojnie z Zachodem, nie tylko z Ukrainą, twierdzi rumuński historyk Armand Gosu. Jego zdaniem Unia Europejska i USA mogą pokonać Rosję. Jest jednak pewien warunek.
Władimir Putin zaatakuje Polskę?
Rumuński historyk i analityk Armand Gosu, autor nowej książki „Putin przeciwko Zachodowi. Wojna na Ukrainie i nowy światowy nieporządek”, jest zdania, że Rosja walczy obecnie z całym Zachodem. Walki na Ukrainie to tylko proxy war – wojna zastępcza. Władimir Putin chce bowiem podporządkować sobie całą Europę.
Gosu wskazuje na pewne analogie.
– Jesteśmy w momencie podobnym do lat 1939-40. Wtedy Hitler i Stalin zajęli już Polskę, ale państwa zachodnie liczyły na to, że zadowolą się tym i wojna się skończy.
Takie myślenie było wtedy błędem. I jest błędem dzisiaj – powiedział.
Zdaniem eksperta Zachód może wygrać. Tyle że musi spełnić pewien warunek. – System zachodni, demokratyczny, ma szansę zwyciężyć, ale tylko pod warunkiem, gdy zmobilizuje się teraz i podejmie walkę. Jeśli Zachód nie zrobi tego teraz, będzie zmuszony zrobić to później – i tutaj znowu można użyć analogii z II wojny światowej, gdy część świata wierzyła, że Hitlera można obłaskawić poprzez jakieś ustępstwa. Odsuwanie problemu nie zlikwiduje go. Teraz Rosja Putina skupia się właśnie na tym, by nie dopuścić do konsolidacji na Zachodzie. Pierwszą i podstawową sprawą jest dzisiaj wspieranie Ukrainy – ocenił analityk.
Jeżeli Ukraina przegra wojnę, Gosu jest „przekonany, że kolejnym etapem po takim 'sukcesie’ będzie atak na państwo NATO”. Czy tym ostatnim będzie Polska?
W co gra Putin?
Putin wie, że czas nie gra na korzyść jego kraju. Chodzi i o demografię, ale też zmiany technologiczne i gospodarcze. Zielony ład to dla Rosji upadek. A przynajmniej mocne jej osłabienie, bowiem stoi ona tylko surowcami – gazem i ropą. Jeżeli popyt na te ostatnie spadnie – w wyniku transformacji energetycznej – Moskwę czekają poważne problemy.
Potencjalne problemy gospodarce mogą przełożyć się na niepokoje społeczne, których elity Rosji doświadczały już w przeszłości. To zaś może przełożyć się na rozpad kraju na mniejsze państewka, co byłoby kontynuacją procesu widocznego już na początku lat 90., gdy doszło do rozkładu ZSRR. Putin to wie i temu stara się temu zapobiec. Widział też w ostatnich latach próby pociągnięcia Ukrainy w kierunku Zachodu czy włączenia jej do idei Trójmorza, jakie starała się budować administracja Donalda Trumpa.
Rosja chciała w latach przed atakiem na Kijów przebudować ład światowy. Widząc słabość USA (chaotyczne wycofanie wojsk z Afganistanu) elity Kremla proponowały, by to one stały się gwarantem pokoju i ładu w Europie. Stąd naciski, by wojska NATO wycofały się za Odrę. Gdy Zachód nie zgodził się na ten pomysł, Putin zaryzykował i zaatakował Ukrainę. Choć nie odniósł pełnego sukcesu, wiele wskazuje na to, że długoterminowo może wygrać ten konflikt. To zaś oznacza dla nas śmiertelne niebezpieczeństwo.
Źródło: Interia