Politycy PiS nie wiedzą, co podpisują?! Chodzi o TEN wniosek do TK. „To jakieś bzdury”
Czy Adam Glapiński trafi przed Trybunał Stanu? Ważą się losy szefa NBP. PiS, aby ochronić swojego człowieka, chce złożyć specjalny wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Co ciekawe, posłowie, którzy podpisywali ów wniosek… nic o nim nie wiedzą.
Glapiński przed Trybunał?
Adam Glapiński to jeden z przedstawicieli PiS-owskiego obozu, którego nowa sejmowa większość chce postawić przed Trybunałem Stanu. Zarzuty to brak niezależności politycznej szefa NBP, jego zaangażowanie w kampanię PiS i brak walki z inflacją. Jeżeli Glapiński zostanie postawiony przed Trybunał Stanu, to zostanie on zawieszony w pełnieniu obowiązków.
PiS ma jednak zamiar zaciekle bronić swojego człowieka, bo na Nowogrodzkiej mają świadomość, że może on rzucać kłody pod nogi nowej władzy. Politycy obozu odchodzącej władzy chcą zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego przepis umożliwiający zawieszenie prezesa NBP i kolejny, zgodnie z którym do jego oskarżenia wystarczy poparcie bezwzględnej większości w Sejmie. Jak wiadomo, TK to upolitycznione narzędzie, które przyklepuje nawet najdziwniejsze pomysły Nowogrodzkiej.
Tajemnicze podpisy
Tu jednak następuje ciekawy zwrot akcji, bo okazuje się, że nie wszyscy politycy PiS… wiedzą, pod czym się podpisali. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” podpytywali ich o wniosek do Trybunału i w kilku przypadkach usłyszeli odpowiedzi pełne zdziwienia.
– Ja złożyłem wniosek? – dziwił się Witold Czarnecki, którego podpis znajduje się wśród popierających wniosek do TK. – Pierwsze słyszę. Co pani opowiada – dodaje polityk. Polityk ewidentnie był zagubiony.
– Kto chce postawić przez Trybunałem Stanu pana Glapińskiego? Ja się pod tym podpisałem? To jakieś bzdury – mówił, w końcu rzucił wymowne „nie wiem” i odszedł.
Zdziwiony był też Jacek Sasin. Na pytanie, w jakiej sprawie wystąpił do TK, odpowiedział zaskoczony: „Kiedy?”
– A nie pamiętam, podpisywałem się pod różnymi wnioskami – próbował wybrnąć z niewygodnej sytuacji. Sprytną taktykę wymyśliła też Marlena Maląg, która powiedziała „Wyborczej”, że nie będzie brała udziału w egzaminie, ale doskonale wie, o co chodzi we wniosku.
– Politycy PiS wiedzą, co podpisują – ucięła rozmowę.
– My podpisujemy się pod aktami w dosyć dużej ilości. Być może byłem poinformowany, nie mówię, że nie byłem. Być może byłem poinformowany, ale tych projektów było dużo – wyjaśnia zaś Grzegorz Lorek.
Podpisy ws. wniosku znajdują się na kartce, na której wydrukowano tytuł: „Listą posłów Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość”, a niżej dopisano długopisem, o co konkretnie chodzi. Nie trudno sobie wyobrazić, że posłuszni wodzowi z Nowogrodzkiej politycy najpierw podpisują dokument in blanco, a potem dopisywany jest jego temat, w zależności od potrzeb.
Źródło: Gazeta Wyborcza