TVP 2 pozostanie PiS-owska? Znany dziennikarz gęsto tłumaczy się ze swoich szokujących słów. „Głuchy telefon”
– Czy jesteśmy gotowi pomyśleć o tym, że Dwójka będzie PiS-owska? – pytał niedawno Jacek Żakowski, czym zaszokował opinię publiczną. Teraz dziennikarz tłumaczy się ze swoich zaskakujących słów.
Żakowski: TVP2 dla PiS?
Jacek Żakowski brał udział w debacie Obywatelskiego Paktu na Rzecz Mediów Publicznych. Pewnie przeszłaby ona bez większego echa, gdyby nie zaskakujące słowa bohatera niniejszego artykułu. Żakowski przedstawił dziwną propozycję na temat przyszłości mediów publicznych po zmianie władzy.
– Chciałbym do państwa zaapelować, żebyśmy pomyśleli o tym, jak podzielić się pieniędzmi, infrastrukturą, mediami, które mają charakter publiczny, są finansowane ze środków publicznych, z tymi, którzy przegrali wybory w październiku – powiedział. – Czy jesteśmy gotowi pomyśleć o tym, że Dwójka będzie PiS-owska? Jeżeli nie, to oni po dojściu do władzy, a to się stanie, zabiorą sobie znowu wszystko – dodał.
Te słowa wywołały burzę. Gromy rzucali dziennikarze. Kamil Dziubka z Onetu napisał, że „ktoś tu leżał pod lodem 8 lat”. Bianka Mikołajewska oceniła, że słowa Żakowskiego „pokazują, jak degenerowane jest myślenie o publicznej TV także wśród dziennikarzy”.
Teraz się tłumaczy
Teraz Żakowski na łamach „Gazety Wyborczej” tłumaczy się ze swoich dziwnych słów. Dziennikarz przekonuje, że doszło do nieporozumienia i porównuje sprawę do gry w „głuchy telefon”.
– Zadziałał „głuchy telefon”. (…) To, co słyszymy na końcu „głuchego telefonu”, nie jest przypadkowe. Są to refleksy uprzedzeń, lęków, dawno toczonych debat, podejrzeń trawiących słuchaczy. W tym przypadku głównie lęku, że PiS-owi znów ujdzie na sucho – napisał Żakowski. – Nie robię uniku. Przeciwnie. Uważam jednak, że trzeba odrzucić pisowską zasadę „zwycięzca bierze wszystko” i budowę polskiej demokracji po PiS oprzeć na zasadzie, że większość dzieli się tym, co publiczne, z mniejszością, która respektuje zasady konstytucyjne – dodaje dziennikarz.
Żakowski nie chce, by „polscy obywatele, których opcja przegrała wybory” czuli się „okupowanie w swoim kraju”, tak jak on sam przez ostatnie osiem lat. Podkreśla jednak, że nie chodzi mu o amnestię dla PiS.
– Ci, którzy naruszali ustawowy nakaz zrównoważonego przekazu w mediach publicznych, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Nie tylko menedżerowie, ale też autorzy programów powinni karnie i cywilnie odpowiadać za sprzeniewierzenie środków publicznych – pisze dziennikarz. Dodaje przy tym, by odróżnić politycznych działaczy od ich wyborców.
– Ale wyborcy prawicy, widzowie „Wiadomości” i TVP Info, na ogół nie popełnili przestępstw. Trzeba ich wyraźnie odróżnić od funkcjonariuszy PiS, którzy czynili zło. Stanowią trzecią część społeczeństwa, która przegrała październikowe wybory. Jako obywatele mają dobre prawo, by ich poglądy (z wyjątkami przewidzianymi w ustawach – np. dla rasizmu) były przez państwo traktowane tak jak poglądy bliskie obecnej większości. Nawet gdy są to poglądy niemądre naszym zdaniem. Na tym m.in. polega liberalna demokracja, której broniliśmy przed PiS – argumentuje Żakowski. – Jeśli nie wymyślimy, jak się podzielić z tymi, którzy przegrali, i nie wdrożymy takiego projektu (…) Zamiast niwelowania podziałów będziemy mieli pogłębianie dzielącego społeczeństwo rowu i radykalizację po obu jego stronach, co dobije ledwie zipiącą polską demokrację – uważa Jacek Żakowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza