Nowe ustalenia ws. zabójstwa wrocławskich policjantów. TEJ broni użył Maksymilian F.? „W Polsce nie ma rejestracji”
Są nowe ustalenia w sprawie zabójstwa dwóch wrocławskich policjantów. Morderca, Maksymilian F., miał użyć broni czarnoprochowej, którą można dostać bez zezwolenia.
Tragedia we Wrocławiu
Tragedia rozegrała się 1 grudnia we Wrocławiu. Dwóch policjantów przewoziło schwytanego wcześniej mężczyznę na komisariat. Nigdy tam nie dotarli, bo po drodze Maksymilian F. strzelił do funkcjonariuszy i zbiegł. Po obławie został schwytany, teraz grozi mu dożywotnie więzienie. Obaj policjanci zginęli.
W sprawie nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi. Skąd Maksymilian F. miał pistolet? Przecież był przeszukiwany. Jak donosi „Rzeczpospolita”, nagrania z monitoringu wskazują, że zatrzymany nie miał broni na komisariacie. Przeszukiwano go dwukrotnie – raz podczas zatrzymania, drugi raz, przez innych policjantów, już na komisariacie.
Takiej broni użył Maksymilian F.?
Jedna z teorii zakłada, że Maksymilian F. ukrył broń w radiowozie – po zatrzymaniu, zanim trafił na komisariat. Ale to oznaczałoby, że nie był dokładnie przeszukany podczas zatrzymania. Pewne jest jedno – policjanci nie zginęli od strzału ze swojej broni. Zabójca użył najprawdopodobniej broni czarnoprochowej.
Jak się okazuje, taką broń można dostać w Polsce bez zezwolenia. Wystarczy być pełnoletnim i dysponować odpowiednią kwotą pieniędzy. Broń czarnoprochową można kupić za 2 tysiące złotych.
– W Polsce nawet nie ma rejestracji tej broni. Przychodzi wszystko do domu, na adres. Łącznie z prochem. Ta kwestia ucieka organom władzy – mówi w rozmowie z WP instruktor strzelectwa i ekspert ds. broni, który pragnie zachować anonimowość.
– Jest to strasznie kłopotliwe. Wbrew pozorom broń czarnoprochowa wymaga pewnej umiejętności obchodzenia się z nią. Strzelanie z amunicji drugowojennej to nie jest wyczyn, natomiast z czarnoprochówki – tak – opowiada ekspert. Rozmówca portalu zakłada, że Maksymilian F. mógł kupić nieduży model z krótką lufą, ale dużym kalibrem. Jak ją ukrył, jak znalazła się w radiowozie – to pozostaje tajemnicą.
Wiele pytań, mało odpowiedzi
Sprawa jest tym bardziej szokująca, że Maksymilian F. wprost wygrażał policjantom. Publikował w mediach społecznościowych filmiki, w których groził, że „otworzy ogień” do policji. Mówił, że policjanci „są do likwidacji” i zastanawiał się, czy da się zabić człowieka bronią gładkolufową.
– Bez względu na to, kogo zatrzymują policjanci, procedury powinny być bezwzględnie przestrzegane. Skucie kajdankami, przeszukanie to powinien być elementarz każdego funkcjonariusza – mówi w rozmowie z WP ekspert ds. bezpieczeństwa i były policjant Mariusz Sokołowski.
Źródło: WP