I po co ten teatrzyk? TAK politycy PiS mówią w kuluarach o sojuszu z PSL. „Tak naprawdę nie mamy nic”
Mateusz Morawiecki otrzymał misję utworzenia rządu, PiS oficjalnie przekonuje, że jest w stanie zbudować większość i uśmiecha się w stronę PSL. Ale w kuluarach politycy z Nowogrodzkiej przyznają, że nie mają ludowcom nic do zaoferowania.
Teatrzyk trwa
Teatrzyk pod tytułem „PiS buduje większość parlamentarną” potrwa jeszcze trochę. Andrzej Duda powierzył misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu, ten przekonuje, że jest w stanie uzyskać wotum zaufania, więc jesteśmy świadkami gry pozorów i zaklinania rzeczywistości. W oficjalnym przekazie politycy PiS uśmiechają się do PSL, widząc w ludowcach potencjalnego sojusznika. Zachowują się przy tym jak natrętny amant, który choć kilka razy usłyszał wyraźne „nie!”, wciąż wyczekuje z kwiatami pod domem wybranki i wyśpiewuje serenady pod jej oknem.
Przemysław Czarnek stwierdził, że gdyby nie istniało PiS, to byłby członkiem PSL. Małgorzata Gosiewska wychwala Marka Sawickiego i Piotra Zgorzelskiego. Mateusz Morawiecki wyznał w wywiadzie dla Interii, że byłby gotów zostać ministrem w rządzie Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zresztą lider ludowców był namawiany do objęcia funkcji premiera przez Andrzeja Dudę. Odmówił, bo był dogadany z koalicjantami z opozycji. Marcin Mastalerek był w szoku, że polityk nie dał się przekupić stanowiskami i stwierdził, że Kosiniak-Kamysz stracił „życiową szansę”. Cóż, takie widać standardy PiS-owskiego obozu.
PiS nie ma nic dla PSL
Rzecznik rządu Piotr Müller zapewnił na antenie Polsat News, że od poniedziałku ruszają „rozmowy koalicyjne dotyczące poparcia dla przyszłego rządu”.
– Będziemy przedstawiać swoją ofertę programową, dotycząca tego, jak mógłby funkcjonować kolejny rząd i szukać tych osób, które są gotowe poprzeć program, który przedstawimy – oświadczył Müller. Wszyscy jednak wiedzą, że żadnych szans na koalicję nie ma. W kuluarach politycy PiS przyznają, że ich partia… nie ma czym kusić ludowców.
– Tak naprawdę nie mamy im nic do zaoferowania – mówi w rozmowie z WP jeden z działaczy PiS. W koalicji z KO i Lewicą ludowcy mają otrzymać kilka resortów, m.in. MON i ministerstwo rolnictwa. Ponadto Władysław Kosiniak-Kamysz ma zostać wicepremierem. PiS ma za dużo swoich tłustych kotów, by się dzielić.
– No, moglibyśmy ewentualnie oddać im infrastrukturę – mówi rozmówca WP. A inny żartuje, że mogą oddać PSL ministerstwo rolnictwa i rozwoju.
– Jedno damy Kosiniakowi, a drugie Kamyszowi – ironizuje polityk PiS. Ale to śmiech przez łzy.