Ekspert bezlitosny dla policji ws. poszukiwań. Grzegorza Borysa. „Niewiarygodne informacje”

Były negocjator policyjny Dariusz Lotanty udzielił wywiadu „Faktowi”. Jego zdaniem, informacje podawane przez policję nt. poszukiwań Grzegorza Borysa są niewiarygodne.

To już niemal dwa tygodnie od tragedii, która wydarzyła się w Gdyni. W piątek 20 października do jednego z mieszkań zostali wezwani policjanci. Na miejscu znaleźli zamordowanego 6-letniego chłopczyka. Podejrzanym o zabójstwo jest jego ojciec, Grzegorz Borys. Służby od niemal dwóch tygodni poszukują mężczyzny. Efektów brak.

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa od około tygodnia wysyła wiadomości do osób przebywających na terenie Gdyni. W najnowszym, środowym alercie zawarto apel policji, która przeszukuje zawężony już obszar Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

„Uwaga! Policja prowadzi poszukiwania Grzegorza Borysa. Nie utrudniaj działań służb i nie wchodź do lasu na terenie Gdyni pomiędzy Karwinami a Chwarznem-Wiczlinem” – głosi SMS wysłany przez RCB.

„Poszukiwany zabrał ze sobą rzeczy, które według niego dadzą mu gwarancję przetrwania. Mężczyzna w mieszkaniu natomiast pozostawił m.in. elektronikę, gotówkę oraz wszystkie niezbędne dokumenty, bez których w środowisku miejskim miałby znacznie utrudnione funkcjonowanie. Psy policyjne, które biorą udział w akcji, podejmują cały czas tropy. Zapach oraz inne zabezpieczone ślady wskazują na to, że Grzegorz Borys jest cały czas w TPK” — poinformowała policja w mediach społecznościowych.

„Fakt” porozmawiał z byłym negocjatorem policyjnym na temat poszukiwań Grzegorza Borysa. Dariusz Loranty nie ma najlepszego zdania o działaniach służb.

— Oficjalne informacje w tej sprawie przekazywane przez policję brzmią, według mnie, bardzo niewiarygodnie. Chociażby ta, że Grzegorza Borysa dopadł policyjny pies, ale ten zdołał go „odrzucić” i uciekł. Wiele razy widziałem policyjne psy w akcji i wygląda to tak, że pies od razu powala człowieka na ziemię. Są małe szanse na to, żeby wyrwać się policyjnemu psu, ale nawet jeśli Borysowi się to udało, to gdzie był w tym momencie przewodnik psa? Jakim cudem uciekł i przed psem i przed policjantami? Ta wersja wydaje mi się zupełnie nieprawdopodobna — powiedział ekspert.

— Niedawno policja podała oficjalną informację, że zbieg nie wziął z domu gotówki, a jedynie rzeczy, które pomogą mu przetrwać w lesie. Teraz okazuje się, że jednak wziął pieniądze, ale wyrzucił je razem z plecakiem. Ta informacja, podobnie jak inne o znalezionych w lesie rzeczach Grzegorza Borysa, nie brzmi dla mnie wiarygodnie. Według mnie on wcale nie miał planu, nie szykował się na spędzenie całych tygodni w lesie – dodał były policjant.

Źródło: Fakt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *