„Wybuchowy” komendant i jego ludzie już się mogą pakować. OTO potencjalni następcy Szymczyka
Polska policja będzie miała nowego szefa. W grze są dwa nazwiska. Komendanta głównego Jarosława Szymczyka czeka mroczna przyszłość.
W polskiej policji ruszyła karuzela nazwisk, które zastąpią całkowicie skompromitowanego gen. Jarosława Szymczyka. – Szymczyk, gdyby mógł, to odszedłby już dawno. Ale za każdym razem, kiedy pojawiał się temat złożenia przez niego dymisji, szef MSWiA Mariusz Kamiński mówił: nie. Teraz nie będzie miał wyjścia i będzie musiał odejść – mówi Wirtualnej Polsce oficer policji.
Jak pisze portal, komendant główny ma złożyć dymisję w połowie listopada. To termin pokrywający się z pierwszym posiedzeniem Sejmu. Druga wersja mówi, że stanie się to dopiero za około dwa miesiące, gdy opozycja wybierze premiera i rząd.
Razem z gen. Jarosławem Szymczykiem odejdą również jego zastępcy: Dariusz Augustyniak, Paweł Dobrodziej i Roman Kuster.
Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że do fotela komendanta głównego przymierzane są dwa nazwiska. To gen. Michał Domaradzki i insp. Rafał Batkowski. Domaradzki ma obecnie lepsze notowania, a jego największym atutem jest stopień generała. Batkowski jest „tylko” inspektorem.
Na razie nie wiadomo, co z 16 komendantami wojewódzkimi. – Mówi się, że wszyscy zostaną „odstrzeleni”. Co najmniej połowa sobie na to zasłużyła, może więcej. Ale nie wszyscy stracą stanowiska – przypuszcza jeden z rozmówców.
Przyszłość Szymczyka
Gen. Jarosław Szymczyk zostanie głównie zapamiętany z odpalenia granatnika w siedzibie komendy głównej oraz z upolitycznienia całej formacji mundurowej. Nieoficjalnie wiadomo, że Szymczyk szykuje się na kilka wypraw po prokuraturach.
–Szymczyk zdaje sobie sprawę, że po zmianie władzy, może być częstym gościem w prokuraturze. I to w niejednej sprawie. I nie przez rok, ale przez kilka lat – mówi osoba z KGP.
Aferę granatnikową ujawnił Krzysztof Brejza. W styczniu skierował pismo do wojewódzkiego inspektoratu budowalnego w ramach interwencji senatorskiej.
-Z jednej strony policja twierdzi, że ma swoich inspektorów, a z drugiej strony wojewódzki inspektorat w końcu sam wszczyna własną kontrolę. Ponadto Straż Pożarna była wezwana na miejsce, ale po kilku minutach wezwanie anulowano. Ta sprawa to tygiel naginania procedur – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Pisaliśmy o tym tutaj.
Źródło: Wirtualna Polska