Ponura końcówka kampanii wyborczej, kandydaci opozycji zaatakowani. „Jestem przerażona eskalacją nienawiści”
Małgorzata Rybicka z Koalicji Obywatelskiej i Tomasz Frączak z Nowej Lewicy zostali zaatakowani na szlaku wyborczym.
„Gazeta Wyborcza” opisuje dwa ataki na polityków opozycji startujących do Sejmu. Działaczka społeczna Małgorzata Rybicka została w Gdańsku opluta, a Tomaszowi Frączakowi zdewastowano samochód. Pani Małgorzata straciła męża Arkadiusza Rybickiego w katastrofie smoleńskiej. Jest przewodniczącą Porozumienia Autyzm Polska i jest matką dorosłego syna z autyzmem. Do sejmu startuje po raz pierwszy jako kandydatka niezależna z list Koalicji Obywatelskiej.
Plucie i wyzwiska
Pani Małgorzata rozdawała ulotki i wtedy została opluta i zwyzywana. Sytuacja miała miejsce we wtorek. – Ja, która przez całe życie staram się traktować wszystkich ludzi z szacunkiem, zostałam w czasie dzisiejszej akcji ulotkowej opluta. Usłyszałam również, cyt.: „Eksterminować was kurwy jebane” – pisze na Facebooku. – Przykład i przyzwolenie idzie z góry – dodaje
– Piszę o tym, nie po to, by się skarżyć, ale dlatego, że jestem autentycznie przerażona eskalacją nienawiści sianej przez publiczne media. My w Gdańsku bardzo dobrze wiemy, do czego prowadzi nienawiść, bo ciągle opłakujemy naszego prezydenta Pawła Adamowicza. Pamiętajmy, że jest jeszcze czas, żeby to zmienić. 15. października idźmy na wybory i sprawmy, by Polska ponownie stała się przyjaznym domem dla wszystkich – przypomina i ostrzega.
Małgorzata Rybicka w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, przypuszcza, że atak mógł mieć związek z debatą, która się odbyła kilkanaście godzin wcześniej. – Uważam, że atak mógł mieć związek z debatą w TVP, która od kilku lat sączy truciznę przeciwko opozycji – mówi.
Dewastacja samochodu
Z kolei w Łodzi doszło do aktu wandalizmu. Kandydat Nowej Lewicy Tomasz Frączak rozdawał ulotki na rynku i wydawało mu się, że to będzie dzień jak co dzień w kampanii wyborczej.
Gdy wrócił do swojego volkswagena zastał wstrząsający widok. Wszystkie szyby były pomazane żółtymi symbolami sierpa i młota, a także napisami: „SLD”, „KGB”, „PZPR”.
– Zgłosiłem sprawę policji, nigdy nie będzie przyzwolenia na wandalizm. To przerażające, jak agresywna jest ta kampania, jak wiele jest w niej nienawiści i szczucia – mówi „Wyborczej”.
– Urodziłem się w 1990 roku, nie miałem z PZPR nigdy nic wspólnego – podkreśla. – W rodzinie też nie miałem nikogo w polityce. Nigdy też nie opowiadałem się za komunizmem – dodaje.
Źródło: Gazeta Wyborcza