Mocny odcinek „Sprawy dla reportera”. Widzowie usłyszeli szanty i ostrą dyskusję. „Może na krzesło proszę wejść”
W programie „Sprawa dla reportera” nie brakuje absurdów, a kolejne odcinki obfitują w kuriozalne momenty. Tym razem w programie opowiedziano przykrą historię żony marynarza. W tle grały… szanty.
„Sprawa dla reportera” znów zadziwia
Sami nie jesteśmy już pewni, czy „Sprawa dla reportera” była dawniej poważnym programem, czy od zawsze było to dziwaczne połączenie ludzkich dramatów z objazdowym cyrkiem. Z jednej strony zapłakani goście, opowiadający o swoich nieszczęściach i szukający pomocy. Z drugiej – występy Zenka Martyniuka czy samozwańcza uzdrowicielka Tamarą Gonzalez Perea uderzająca w bęben.
W jednym z odcinków programu „Sprawa dla reportera” opowiedziano historię pani Anny, która ma przemocowego męża-marynarza, który nie stroni od alkoholu. Kobieta opowiadała o wielu trudnych latach małżeństwa. W materiale o sprawie wypowiadała się też koleżanka pani Anny, Danuta, która stwierdziła, że mężczyzna miał „nie Niebieską Kartę, ale Niebieską Książkę” i nazwała go „policyjnym celebrytą”. Przemocowy marynarz miał też grozić żonie i dzieciom bronią, którą przywoził z rejsów.
– On ma broń. W tym domku są dziury. Sąsiedzi nawet tego nie zgłaszali, bo się bali, bo powiedział, że go podpali – mówiła bohaterka programu, pokazując dziury po kulach w ścianach budynku. Pokazywała też noże, którymi groził rodzinie. Pani Anna przyznała też, że ze strony męża padła ofiarą przemocy seksualnej. W sprawie pojawia się też wątek mieszkaniowy – pani Anna wraz z dziećmi musiała przenieść się z domu dzielonego z mężem do kawalerki. To dlatego, że mężczyzna zamienił bez jej wiedzy dom na małe mieszkanko. Tę smutną historię twórcy programu postanowili zilustrować muzycznie dźwiękami… szanty „Morskie opowieści”. Powiedzieć, że nie jest to zbyt trafiony wybór, to dość łagodne określenie.
Burzliwa dyskusja
Po części reportażowej tradycyjnie doszło do burzliwej dyskusji w studio. Mecenas Piotr Kaszewiak, stały gość programu, zastanawiał się, czy sprawa „kwalifikuje się do sprawdzenia przez prokuraturę, czy nie doszło do wyzysku”. Mecenas Eliza Kuna aż wstała z miejsca, mówiąc o sprawie.
– Sprzedając dom, mąż na zawsze zamknął pani drogę do dochodzenia roszczeń o nakłady, bo pani włożyła swoją pracę i pieniądze w remonty – analizowała ekspresyjnie.
– Może na krzesło proszę wejść – rzucił Kaszewiak.
A na dokładkę w programie pojawił się Andrzej Soysal, czyli emerytowany kapitan żeglugi wielkiej, który opowiadał o… napisanych przez siebie 12 książkach.