Zbierał pieniądze na nowy samochód dla Kościelnika, prokuratura postawiła mu zarzuty. Chodzi o przywłaszczenie sporej sumy
Tuż po zderzeniu auta Sebastiana Kościelnika z rządową kolumną, niejaki Rafał B. zorganizował zbiórkę pieniędzy na nowy samochód dla pechowego kierowcy. Mężczyzna usłyszał zarzut przywłaszczenia sobie 139 tysięcy złotych.
10 lutego 2017 roku w Oświęcimiu doszło do wypadku – kierujący seicento Sebastian Kościelnik zderzył się z rządową kolumną, którą podróżowała Beata Szydło. Sprawa wywołała wiele kontrowersji, np. okazywało się, że uszkodzone zostały płyty DVD stanowiące dowód w sprawie. Pojawiły się też wątpliwości, czy kolumna poruszała się z sygnałami dźwiękowymi. Ostatecznie w lutym przed Sądem Okręgowym w Krakowie zapadł prawomocny wyrok w tej sprawie. Kościelnik został uznany za winnego, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok próby.
Tuż po wypadku została zorganizowana internetowa zbiórka na nowy samochód dla kierowcy seicento. Środki zbierał niejaki Rafał B. Pieniądze wpłaciło 8701 darczyńców, którzy wpłacili łącznie 139 tysięcy złotych. Jednak pieniądze nie poszły na nowe seicento. Okazało się, że organizator przywłaszczył sobie zebrane środki i zniknął.
Sprawą zajęła się prokuratura, jednak, co ciekawe, dwukrotnie nie dopatrzyła się w działaniu Rafała B. przestępstwa. W 2019 i 2020 roku śledztwo było dwukrotnie umarzane. Tłumaczono, że „czyn popełniony przez Rafała B. nie zawiera znamion czynu zabronionego”. Powołano się na regulamin portalu, na którym przeprowadzono zbiórkę.
– U podstaw tych rozstrzygnięć leżał pogląd prawny, zgodnie z którym organizator zbiórki stawał się właścicielem środków wpłacanych przez darczyńców i dopiero za jego pośrednictwem miały one trafić do beneficjenta ostatecznego – wyjaśnił w rozmowie z TVN24 prokurator Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Śledztwo wznowiono 7 sierpnia tego roku. Jak tłumaczy prokurator Dratwa, „dokonano pogłębionej analizy treści regulaminu zbiórki oraz relacji jego postanowień do norm prawa powszechnie obowiązującego, co doprowadziło do rewizji opisanego wyżej stanowiska”.
Rafał B., który – jak się okazało – mieszka w Wielkiej Brytanii, został już przesłuchany i usłyszał zarzuty. Jest podejrzany o przyłaszenie ponad 139 tysięcy złotych. Grozi mu kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.
Źródło: TVN24