Dr Krzysztof Górny: Państwa Sahelu przewartościowują swoje dotychczasowe sojusze
– Państwa Sahelu przewartościowują ostatnio swoje dotychczasowe sojusze. Mam na myśli poprzednie dwa zamachy stanu w Burkina Faso, jeden w Mali i teraz w Nigrze, gdzie rzeczywiście podejmuje się próby oderwania tych państw od wpływów, które istnieją w nich od czasów, gdy opuścili je Francuzi w latach 60. To nie powinno, aż tak bardzo dziwić, gdyż kraje te były koloniami Francji – z geografem i historykiem Afryki z Uniwersytetu Warszawskiego, dr. Krzysztofem Górnym, na temat przewrotu wojskowego w Nigrze, sytuacji polityczno-społecznej w Niamey i Afryce Subsaharyjskiej rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno w Nigrze doszło do przewrotu wojskowego, w wyniku którego demokratycznie wybrany prezydent, Mahamadou Bazoum, został usunięty z urzędu. Jak Pan to skomentuje?
Dr Krzysztof Górny: To wydarzenie wpisuje się w szerszy kontekst zdarzeń, które mają miejsce od kilku lat w Afryce Zachodniej. Po pierwsze jest to kolejny udany zamach stanu w tym regionie. Należy powiedzieć, że od 2008 roku w Afryce Subsaharyjskiej doszło do 11 udanych zamachów stanu. Jako przykład można podać ubiegłoroczne przewroty, które miały miejsce w Burkina Faso czy w Mali. Jest też długa lista tych, które zakończyła się niepowodzeniem.
Powiedział Pan, że zamach w Nigrze wpisuje się w szerszy proces. Jaki?
Państwa Sahelu przewartościowują ostatnio swoje dotychczasowe sojusze. Mam na myśli poprzednie dwa zamachy stanu w Burkina Faso, jeden w Mali i teraz w Nigrze, gdzie rzeczywiście podejmuje się próby oderwania tych państw od wpływów, które istnieją w nich od czasów, gdy opuścili je Francuzi w latach 60. To nie powinno, aż tak bardzo dziwić, gdyż kraje te były koloniami Francji.
Natomiast jeśli chodzi o sytuację Mali i Burkina Faso, to trzeba dodać, że od dłuższego czau widać wyraźny zwrot obu państw w kierunku Moskwy i Wagnerowców. Co w przypadku Nigru na razie nie ma miejsca, gdyż sytuacja jest nieco inna, a zamach stanu w Niamey najprawdopodobniej nie był w żaden sposób inspirowany przez Kreml. Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja ta służy Putinowi, gdyż demokracja w tej części Afryki słabnie.
Rosja coraz bardziej rozszerza swoje wpływy w regionie. Jak w Pana ocenie może je wykorzystać w sytuacji wojny na Ukrainie i coraz większych napięć na linii Pekin-Tajpej-Waszyngton?
Obecne wydarzenia w tym regionie wpisują się w szerszy kontekst globalnej polityki. Jeśli weźmie się to pod uwagę to niewykluczone, że sytuacja w Nigrze może mieć charakter konfliktu zastępczego, który ma na celu odwrócenia uwagi liderów Zachodu od teatru działań w Ukrainie, czy napięć między Waszyngtonem a Pekinem. Tym bardziej, że cechą konfliktu zastępczego jest prowadzenie działań przez imperia na terenie państw trzecich. Jako przykład można podać wojnę w Syrii czy Libii. A zatem należy zadać pytanie, czy Niger nie stanie się podobnym teatrem operacji w ramach konfliktu zastępczego?
Jednak może być to dużo trudniejsze, zwłaszcza że na terenie Nigru stacjonują żołnierze amerykańscy, którzy w Sahelu mają swoją bazę wojskową. To z kolei pokazuje, że przewrót wojskowy nie został niezauważony przez świat zachodni, gdyż Waszyngton przyjął z zaniepokojeniem informacje o obaleniu Bazouma, który był postrzegany jako polityk prozachodni. Tym bardziej, że Niger do niedawna był uważany za ostoję demokracji w Sahelu. Natomiast teraz sytuacja zmieniła się o tyle, iż w regionie może dojść do poważnych zmian, które odbiją się również na arenie międzynarodowej. Bez wątpienia sytuację będzie chciała wykorzystać Rosja, która w Afryce ma wielu sprzymierzeńców, co pokazał ostatni szczyt w Petersburgu, Afryka-Rosja.
Nie zmienia to również faktu, że mimo zaangażowania Rosjan, w regionie równie istotną rolę odgrywają Chiny, które również są silnie zaangażowane w sprawy Afryki. Niger to akurat przykład kraju, który nie doświadczył aż tak silnych wpływów Pekinu, ale w dużej mierze dlatego, iż dotąd Xi Jinping nie postrzegał prozachodniego Niamey, jako atrakcyjnego partnera, w odróżnieniu do pozostałych państw Afryki np. Angoli czy Mozambiku.
Powiedział Pan, że sytuacja w Nigrze być może stanie się „konfliktem zastępczym”. Co, jeśli zamieniłby się on w realny konflikt? Jakby to mogło wpłynąć na już i tak trudną sytuację międzynarodową?
Kontynent afrykański składa się z ponad 50 państw. Do tej pory zazwyczaj, kiedy wybuchała wojna w jednym kraju to nie rozprzestrzeniała się ona na pozostałe. Jest to poniekąd efekt ustaleń, jakie liderzy afrykańscy poczynili po upadku systemu kolonialnego. To znaczy, że państwa Afryki nie będą się spierać o swoje granice, bo gdyby te miały być na nowo wytyczne, doszłoby do poważnego konfliktu na bardzo szeroką skalę. Należy pokreślić, że gdy wojsko Nigru dokonało zamachu stanu, wówczas przedstawiciele grupy ECOWAS zagrozili militarną interwencją w celu przywrócenia do władzy prezydenta Bazouma. Termin ultimatum minął, a rozmowy zakończyły się niczym, a więc należy przewidywać, że do takiej interwencji może dojść.
Niedawno Rada Bezpieczeństwa ECOWAS spotkała się w Nigerii, aby omówić plany ewentualnej interwencji. Jeśli dojdzie do ataku na Niger, wówczas sytuacja bardzo się skomplikuje, zwłaszcza że Burkina Faso i Mali, rządzone przez junty, już zapowiedziały, że w razie interwencji ECOWAS wesprą rządzących w Niamey puczystów. To z kolei rodzi poważne ryzyko, iż mogłoby dojść do pierwszej szerszej wojny w Afryce Zachodniej, co byłoby z kolei bardzo niekorzystne dla Europy. Niger jest wszak jednym ze światowych liderów w eksporcie uranu, zaspokajając 25% europejskiego zapotrzebowania na ten strategiczny surowiec. Jego brak na rynkach europejskich oraz sankcje nałożone na Rosję, w poważny sposób wpłynęłyby na bezpieczeństwo energetyczne Europy.
Czy ewentualną interwencję zbrojną grupy ECOWAS, mogą wesprzeć Stany Zjednoczone?
To zależy o jakim charakterze wsparcia mówimy. Mianowicie, jeśli ograniczymy się tylko do działań o charakterze finansowym to de facto już się to dzieje, bowiem państwa wchodząca w skład grupy ECOWAS od dłuższego czasu dostają wsparcie finansowe, technologiczne i logistyczne od Amerykanów. Jest im na przykład przekazywana broń i sprzęt wojskowy. Zatem jeśli zdecydowano by się na atak na Niger, to bez wątpienia Nigeria, Ghana czy Senegal mogłyby liczyć na Waszyngton.
Oprócz tego należy powiedzieć, że na terytorium Nigru stacjonują żołnierze amerykańscy i francuscy. A więc oni również mogliby wesprzeć ECOWAS. Jednak, odpowiadając na Pana pytanie o wsparcie zbrojne, wątpię żeby u wybrzeży Zatoki Gwinejskiej pojawiły się na przykład amerykańskie lotniskowce i oddziały marines. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny, co nie oznacza, że nie niemożliwy.
Dlaczego wojsko zdecydowało się przejąć władzę w Nigrze?
Odpowiedź na to pytanie można podzielić na dwa wątki.
Pierwszy dotyczy tego, co zostało oficjalnie przedstawione, a drugi tego, co można wyczytać między wierszami. A więc deklaracja, którą przedstawiła junta była jasna, należy odsunąć od władzy Bazouma, gdyż nie ma zgody na jego dalsze nieudolne rządy. Armia uważa, że były one słabe i nie przekładały się na poprawę bardzo trudnej sytuacji w kraju. Jest to oficjalne stanowisko armii dotyczące prezydenta Bazouma, o którym trzeba powiedzieć dwie rzeczy. Mianowicie, jego prezydentura trwała 2 lata, a oprócz tego został wybrany na stanowisko w sposób demokratyczny po raz pierwszy od 1960 roku, gdy Niger uzyskał niepodległość. Mimo to, w tym czasie nie udało mu się wprowadzić znaczących zmian w kraju, na które liczono zwłaszcza w kwestii terroryzmu, którego rozprzestrzenienie się w regionie jest bardzo niepokojące. Niger od południa graniczy z Nigerią, a jest to obszar aktywności grupy Boko Haram. Natomiast na wschodniej granicy działają struktury ISIS, które zdominowały wydarzenia w Mali i Burkina Faso.
To z kolei pokazuje, że sytuacja w której znajduje się Niger jest bardzo trudna. Tym bardziej, że w kraju nie ma wyraźnej poprawy rozwojowej, co także przyczyniło się do przewrotu.
Jakie jest nieoficjalne stanowisko puczystów, zwłaszcza że Bazoum na stanowisko prezydenta został wybrany dwa lata temu?
Pytanie czy są to „tylko 2 lata” czy też może „aż 2 lata”. W mojej ocenie fakt, że istnieje pewna kadencja na sprawowanie urzędu, sugeruje, iż powinniśmy oceniać urzędującego prezydenta już po jej zakończeniu. Nie zaś przerywać ją w połowie. Junta uznała, że należy ją przerwać, bo prezydent był nieudolny – to jest oficjalne stanowisko.
Jednak trzeba pamiętać również o tym, co znajduje się między wierszami. Tym bardziej, że takie wydarzenia są charakterystyczne dla państw niestabilnych pod względem politycznym jak i militarnym, a za taki uchodzi Niger. Zamachy stanu wynikają tu często z walki o wpływy w samym wojsku lub jego poszczególnych grupach, które sięgają po władzę z różnych pobudek, np. finansowych. Najczęściej po to, żeby wpływy poszczególnych wojskowych znalazły odzwierciedlenie w polityce. Tym bardziej, gdy prezydent otacza się w czasie swoich rządów przedstawicielami armii i jedną z frakcji bardziej faworyzuje, jednocześnie ignorując ambicje i chęć poszerzania wpływów przez pozostałe frakcje. W takiej sytuacji najczęściej dochodzi do zamachu stanu.
W Nigrze mamy podobny rozwój wydarzeń. Generałowie, którzy teraz są u władzy, najprawdopodobniej wcześniej byli odsunięci na drugi plan i mieli mniejsze wpływy. Natomiast teraz kierują całym państwem, a ich działania wyraźnie pokazują, że mają konkretne cele i ambicje, które chcą zrealizować.
Nowym przywódcą kraju został generał Abdourahamane Tchiani, który zniósł dotychczasowe instytucje państwowe i konstytucję. Kim on jest? Jaki interes ma w tym, żeby sprawować rządy?
Generał Tchiani jest jednym z najwyżej postawionych dowódców w mało licznej i słabej armii Nigru. Na tyle jednak sprawnej, żeby zdobyć władzę i odsunąć urzędującego prezydenta. Bardzo ciekawa jest natomiast jego przeszłość, był bowiem szkolony przez Amerykanów, co rodzi ważne pytanie – co takiego się stało, że generał szkolony przez Amerykanów odsunął od władzy prozachodniego prezydenta?
W tym miejscu, należy cofnąć się do 11 września 2001 roku i zamachów na WTC. Po tragicznych wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych, Biały Dom postanowił w ramach inicjatywy „wsparcie dla bezpieczeństwa” rozlokować w różnych wrażliwych miejscach na świecie swoje wojska. Miały one utrzymywać kontakt z lokalnymi wojskowymi i ich szkolić. Ci z kolei mieli pilnować, by w państwach niestabilnych, gdzie terroryści prowadzili werbunek, nie zasilano szeregów tych organizacji terrorystycznych, które groziły Stanom Zjednoczonym. Taka baza powstała m.in. również w Nigrze, a szkolono w niej właśnie żołnierzy tego państwa, w tym obecnego generała Abdourahamane Tchianiego. Cel był oczywisty, przygotować nowych liderów wojskowych do wspierania idei globalnego bezpieczeństwa, budowanego przez Stany Zjednoczone. Mechanizm miał być prosty: Amerykanie szkolą żołnierzy danego państwa, a kraj ten pozostaje stabilny i nie stanowi, aż takiego zagrożenia, jak terrorystyczne organizacje, które sprzeciwiają sie interesom Stanów Zjednoczonych.
Czy działania Amerykanów przyniosły swój efekt?
Przyniosły efekt, ale zupełnie odwrotny od tego, który zakładał Biały Dom. Jak wspomniałem od 2008 roku w regionie Afryki Subsaharyjskiej przeprowadzono 11 udanych zamachów stanu, a niektórymi przywódcami byli rzeczywiście żołnierze szkoleni przez Amerykanów. To z kolei pokauje, że gdy Amerykanie byli potrzebni w regionie i dawali coś w zamian, wówczas byli postrzegani jako sprzymierzeńcy i był oczekiwany spokój. Natomiast, jeśli warunki współpracy przestały być korzystne dla miejscowej ludności, Amerykanie zaczęli być niewygodni.
Stanom Zjednoczonym nie udało się osiągnąć w tym regionie świata strategicznych celów walki z terroryzmem, ponieważ zjawisko to nasiliło się. Zwłaszcza w ostatniej dekadzie tu w Sahelu. Terroryzm jest tu zjawiskiem „wędrującym”, to znaczy, że jeśli w jednym państwie zwalczy się niebezpieczną grupę, to często przenosi się ona do sąsiedniego. To z kolei pokazuje, że problem leży w nieefektywnej polityce wsparcia bezpieczeństwa w sytuacji, gdy terroryzm w Afryce jest zjawiskiem, które w sposób znaczący się nasila. Póki co, nie ma żadnego rozsądnego sposobu, żeby mu przeciwdziałać.
Stany Zjednoczone i Unia Europejska popierają prezydenta Bazouma. Co Zachód może zrobić, mając ograniczone możliwości z powodu trwającego konfliktu na Ukrainie oraz napięcia między Waszyngtonem, Pekinem a Tajpej?
Wojska francuskie i amerykańskie, które stacjonują dalej w Nigrze, są w stanie same przywrócić prezydenta Bazouma do władzy. Taki scenariusz jest możliwy, ale istnieje pewien zasadniczy problem. Mianowicie wszystko wskazuje na to, że Bazoum stracił poparcie społeczne. Taka interwencja mogłaby więc zostać odebrana przez społeczeństwo Nigru i opinię międzynarodową jako kolejny przejaw imperialistycznej polityki. Tym bardziej, że zamachy stanu, które miały miejsce wcześniej w Burkina Faso i Mali, już znacząco przyczyniły się do osłabienia pozycji Francji. Francja nie cieszy się dobrą reputacją także w samym Nigrze, któremu przyznała niepodległość w 1960 roku. W ramach polityki neokolonialnej Francja do dziś kontroluje wiele kluczowych aspektów życia tego kraju. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że do dziś uran, którego eksport stanowi podstawę gospodarki Nigru, jest wydobywany wyłącznie przez francuskie firmy. To z kolei oznacza, że Niger, mimo posiadania strategicznych dla Europy i świata surowców, nie ma z nich praktycznie żadnego zysku.
Najlepszym tego przykładem jest sytuacja społeczno-gospodarcza w Nigrze. Pod względem wskaźnika rozwoju społeczno-gospodarczego HDI Niger przez lata był na ostatnim miejscu w tym zestawieniu. Dziś jest 189 na 191 państw. Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o wskaźnik PKB per capita, gdzie Niger jest w ostatniej dziesiątce. Kraj ma strategiczne dla Europu surowce, wydobywa je, ale to w żaden sposób nie przekłada się na poprawę sytuacji ludzi. I tak od lat 60. XX wieku, co jest całkowitą katastrofą polityki francuskiej w tym państwie. To zaś powoduje narastającą frustrację społeczeństwa, której jest młode i często nie pamięta epoki kolonialnej, ale dalej widzi francuski wyzysk. Tacy politycy jak Bazoum, którzy wspierają Zachód, są tu postrzegani jako przedłużenie wpływów neokolonialnych, działając na korzyść Europy i Stanów Zjednoczonych. Stąd też być może także poparcie dla Rosji w regionie. Nie zmienia to jednak faktu, iż pewnej części społeczeństwa Nigru polityka władz wojskowych na pewno się nie podoba. Mają oni świadomość, że w wyniku puczu z demokracją, postrzeganą jako pewien zachodni ideał, ich państwo może siępożegnać na długie lata.
Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS) podjęła decyzję w sprawie interwencji w Nigrze. Jak może to wykorzystać Rosja?
Wszędzie, gdzie w strefie wpływów świata zachodniego dochodzi do destabilizacji politycznej, zyskuje na tym Rosja. Niger po części odciąga uwagę świata demokratycznego od południowej Ukrainy, np. we Francji, co z kolei może wykorzystać Kreml, gdyż dłuższy brak zainteresowania wydarzeniami na Ukrainie da szansę Rosjanom na przynajmniej czesciowe zrealizowanie swoich celów. Trudno też przewidzieć, w jaki sposób Rosja wykorzysta sytuację w Sahelu, gdyż nie wiadomo, czy i kiedy dojdzie do interwencji, jak również – jakim rezultatem się ona zakończy. Czy uda się przywrócić prezydenta Bazouma, czy też nie?
Bez wątpienia Rosja przygląda się również sytuacji w całej regionie Afryki Subsaharyjskiej, gdyż jeśli uda się zdestabilizować kolejny region, wówczas z pewnością Putin wyśle tam najmeników, żeby wzmocnili jego interesy. Na ten moment wszystko zależy od tego, czy dojdzie do interwencji i czym ona się zakończy.
Jaka jest obecna sytuacja polityczno-społeczna w Niamey?
Na ten moment w stolicy Nigru sytuacja wygląda w sposób następujacy: w Pałacu Prezydenckim więziony jest prezydent Bazoum ze swoimi współpracownikami i rodziną. Nie może opuścić budynku, ale wiadomo, że żyje, ponieważ jakiś czas temu nawiązał kontakt z Washington Post i udzielił krótkiego wywiadu. A więc nie jest całkowicie odcięty od świata, a sam fakt, że żyje jest pozytywnym sygnałem, gdyż kilka zamachów stanu w Afryce Zachodniej w ostatnich latach kończyło się w sposób tragiczny dla urzędującej głowy państwa.
Wokół Pałacu Prezydenckiego znajduje się kordon żołnierzy, którzy trzymają prezydenta w areszcie domowym. Podobnie sytuacja wygląda na ulicach miasta, gdzie przebywa bardzo dużo wojska. Pilnuje ono strategicznych miejsc, a nad innymi przejmuje kontrolę. Należy powiedzieć, że od ponad tygodnia trwają również protesty zwolenników puczystów, którzy wychodzą na ulicę z hasłami: „precz z Francją” i „niech żyje Putin”. Jednak nie wszyscy obywatele biorą udział w tych manifestacjach, gdyż bardzo wiele osób boi się wyjść na ulicę ze względu na swoje przekonania jak również fakt, że w kraju przeważają zwolennicy nowej władzy.
Jak kształtuje się obecnie stan demokracji w Afryce?
Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Należy powiedzieć, że 1/4 państw świata to kraje afrykańskie. Mówiąc o demokracji w Afryce, należy powiedzieć, że wszystko zależy od tego, który kraj weźmie się pod uwagę. Są państwa w Afryce, które cieszą się demokracją, a instytucje w nich są silne i stabilne, jak na przykład w Ghanie, Senegalu czy Nigerii. Między innymi w tych państwach odbywają się cyklicznie demokratyczne wybory.
Jednak, należy również powiedzieć, że są państwa, gdzie demokracja nie jest silna i nie ma dla niej dobrych perspektyw. Przykładem takich państw może być Mali, Burkina Faso czy Niger, w których demokraja w większym lub mniejszym stopniu podupadła. Nie mówiąc już o tych państwach, w których to dyktatury mają się najlepiej.
Bardzo dziękuję za rozmowę.