JEGO obecność w samolocie PZPN wywołała skandal, teraz się tłumaczy. „Może nie powinienem”
Główny bohater „afery samolotowej”, która rujnuje wizerunek PZPN, wreszcie zabrał głos. – Bardzo żałuję, że wsiadłem do tego samolotu – mówi Mirosław Stasiak.
Problemy PZPN
20 czerwca reprezentacja Polski przegrała 2:3 z Mołdawią w meczu eliminacji do przyszłorocznego EURO. Okazuje się, że kompromitacja na boisku to tylko jeden z problemów PZPN. W związek szybko uderzył wizerunkowy skandal.
Szymon Jadczak z WP ujawnił, że do Kiszyniowa z kadrą poleciał Mirosław Stasiak. Mężczyzna ten jest oficjalnie… zdyskwalifikowany za korupcję. Sprawa wywołała oburzenie, a PZPN kompletnie nie poradził sobie z tym kryzysem. Wystosowano koślawe oświadczenie, w którym zrzucono winę na jednego ze sponsorów reprezentacji. Zapewne autor tego potworka liczył, że rozmycie odpowiedzialności pozwoli zamieść sprawę pod dywan. Nic bardziej mylnego – skoro nie wskazano winnego, to winny mógł być każdy. A poważnym firmom takie insynuacje się nie podobają. Firma Tarczyński już podjęła decyzję o zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule.
Ostatecznie do zaproszenia Stasiaka przyznała się firma Inszury.pl.
– Ustaliliśmy iż Pan Mirosław Stasiak był jednym z odbiorców wydarzenia korzystających z naszej puli pakietów wyjazdowych jako osoba towarzysząca – napisała firma w oświadczeniu.
Stasiak zabiera głos
Teraz głos zabrał też sam zainteresowany, główny bohater „afery samolotowej”, która rujnuje wizerunek PZPN, czyli Mirosław Stasiak.
– Wcześniej nie latałem z drużyną narodową. Zaprosiła mnie firma Inszury i może nie powinienem był lecieć, ale miałem tam w Mołdawii biznesy do załatwienia na miejscu i to mnie ostatecznie przekonało do tej podróży – mówi Stasiak w rozmowie z „Faktem”. Jak twierdzi, nie spodziewał się, że jego obecność na pokładzie wywoła tyle negatywnych emocji.
– Bardzo żałuję, że wsiadłem do tego samolotu i poleciałem do Mołdawii na mecz. Przepraszam wszystkich kibiców naszej reprezentacji za tę sytuację oraz to, co działo się w ostatnich dniach – mówi bohater „afery samolotowej”. Stasiak zapewnia, że nie planuje wracać do piłkarskiego środowiska.
– Mój czas minął, dzisiaj wspieram sport młodzieżowy, pomagając tym, którzy do mnie przychodzą. Kiedyś byłem młody i zrobiłem głupie rzeczy. Tego bardzo żałuję i przepraszam kibiców – powiedział na zakończenie rozmowy.
Żenujący powrót
Stasiak na pokładzie samolotu to tylko część problemu. „Przegląd Sportowy” ujawnił kulisy powrotu piłkarzy z Kiszyniowa do Polski. Okazuje się, że z reprezentacją podróżowała wesoła kompania gości, którzy zachowywali się jak na przaśnym festynie. Ośmieleni alkoholem wyrażali pretensje do zawodników za przegrany mecz.
– Jedni już na lotnisku opieprzali zawodników za brak walki, mieli o to pretensje. Inni reagowali z większą wyrozumiałością, śpiewając zawodnikom w autobusie dowożącym do samolotu: „nic się nie stało” – mówi jeden ze świadków w rozmowie z PS. Gazeta opisuje też zachowanie innego z gości i jego partnerki.
— Kiedy przechodzili obok piłkarzy, nagle stanęli między ich siedzeniami i zaczęli się… namiętnie całować. Ale tak, że zawodnicy odwracali głowy z zażenowania, co się obok nich odbywa – relacjonuje świadek podróży. Gość miał też pytać piłkarzy, jak czują się po kompromitującej porażce.
– A jak ty się czułeś, jak cię Najman pobił? – miał odpowiedzieć jeden z zawodników.
Źródło: Fakt