Aktywista zajął willę córki Putina. Zdradził, co znalazł w środku
Siergiej Sawieliew wraz z dwójką innych aktywistów wszedł w marcu do willi córki Władimira Putina. – Nie doszło do włamania, mieliśmy klucze – przekonuje mężczyzna i zdradza, co znalazł w rezydencji.
W połowie marca światowe media obiegła informacja o włamaniu do rezydencji córki Władimira Putina. Ekskluzywna rezydencja znajduje się w turystycznej miejscowości Biarritz, tuż przy Zatoce Biskajskiej. Do jej wnętrza wdarł się, a właściwie spokojnie wszedł, Siergiej Sawieliew, białoruski aktywista. Towarzyszyło mu dwóch kolegów.
— Media lubią o tym mówić jako o włamaniu czy zakradnięciu. W rzeczywistości mieliśmy klucze i weszliśmy do środka bez wyważania drzwi czy naruszenia zamków. W świetle francuskiego prawa było to absolutnie legalne. Pozyskał je Pierre Haffner, aktywista francuskiej organizacji Svoboda Liberté Association oraz pomysłodawca akcji – wyjaśnił Sawieliew.
Białoruski aktywista wyjaśnił w rozmowie z Wirtualną Polską, co skłoniło go tego przedsięwzięcia. – Naszym zamiarem było sprawić, aby posiadłość, kupiona za zagrabione Rosjanom pieniądze, posłużyła czemuś dobremu. We Francji jest obecnie masa uchodźców z Ukrainy, ludzi, którzy przez terror Putina zostali bez dachu nad głową. Chcieliśmy im to zrekompensować – wytłumaczył aktywista.
Mężczyzna zdradził też, co znalazł w rezydencji. — Otrzymaliśmy dostęp do ogromnej ilości dokumentów, które nie pozostawiają wątpliwości, kto jest prawdziwym właścicielem nieruchomości. Umowy, rachunki, na których widnieje nazwisko Kamila Szamałowa, oligarchy, najmłodszego rosyjskiego miliardera, a także byłego męża Jekatieriny Tichonowej, młodszej córki Putina – powiedział Sawieliew.
Zdobyte dokumenty mają spowodować, że Szamałow i Tichonowa zostaną objęci sankcjami przez Francję.
Źródło: wp.pl
Foto: Depositphotos.com